Zawodnicy, którzy w sobotę rywalizują w Grand Prix Niemiec w Teterowie, muszą uważać na "niespodzianki", jakie czyhają na nich na torze.
Już w trzecim biegu spore problemy z opanowaniem motocykla miał Robert Lambert, a chwilę później w kolejnym biegu na pierwszym wirażu upadło dwóch zawodników.
Na początku drugiego okrążenia pociągnęło Martina Vaculika oraz Taia Woffindena, którzy zapoznali się z torem. W związku z tym, że obaj upadli niezależnie od siebie, sędzia musiał wykluczyć obu zawodników.
- Tor zaczyna się dosyć szybko "otwierać", w krawężniku zrobiła się koleina, w którą zawodnicy wjeżdżają i nie panują nad tym. Mamy sytuację, że dwóch zawodników upada w podobnym czasie i jest wykluczonych. Ja chyba widzę pierwszy raz taką sytuację - powiedział w studio turniejowym Grzegorz Walasek dodając, że jest ciekawy, jak dalej będzie zachowywał się niemiecki owal.
ZOBACZ WIDEO Menedżer Łaguty zasilił sztab Kacpra Woryny. Czy to oznacza koniec współpracy z mistrzem świata?
- Tam się raczej nie pojawia koleina, a koleiny, bo oni dostali bardzo dużej przyczepności w dwóch miejscach toru. To świadczy, że tych kolein jest więcej, bo Martina, jakby pociągnęło w połowie szerokości łuku, a Taia bliżej krawężnika - skomentował z kolei Piotr Protasiewicz.
W czwartym biegu dnia spore problemy z płynną jazdą w pierwszym łuku miał z kolei Mikkel Michelsen, a w szóstym Max Fricke. Czym mogą być spowodowane tak duże problemy najlepszych żużlowców świata?
- Nawierzchnia zdecydowanie nie wiąże. Dużo sypkiego, a mało nawierzchni wiążącej, czyli glinki. Mimo, że tor przygotowany jest na twardo, to wiele tego spoiwa nie ma, a trening spowodował, że sklejona warstwa się zeskrobała i została tylko przeciągnięta oraz polana, a nie "przybita". Z tego co widzę, to nie ma tej glinki, bo jest gruba granulacja, coś bardziej jak piasek z kamieniami i to nie wiążę. Wizualnie wyglądało ładnie... - dodał kapitan Stelmet Falubazu Zielona Góra.
W powtórce oglądaliśmy dwóch żużlowców, a Kai Huckenbeck po świetnym starcie przywiózł za plecami Patryka Dudka, choć ten atakował go do samej kreski i przegrał o błysk szprychy.
Czytaj także:
Czas płynie, a ból pozostaje ten sam
Ekstremalne plany trzykrotnego mistrza świata