Żużel. Mateusz Cierniak: W Polsce na takim torze jak w Pradze ligi by nie było [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Mateusz Cierniak

- Jeździmy czasami na ciężkich torach, ale na takim jak w piątek w Pradze podczas SGP2 w Polsce ligi by na pewno nie było - mówił nam opromieniony wygraną na Markecie Mateusz Cierniak, lider klasyfikacji przejściowej cyklu SGP2.

[b]

Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Gratulacje za zwycięstwo w historycznej rundzie SGP2 w Pradze. Dotarło już do ciebie, czego dokonałeś na Markecie?
[/b]
Mateusz Cierniak, zawodnik Motoru Lublin, reprezentant Polski: Dziękuję bardzo. Szczerze mówiąc, powoli to do mnie dociera. Jeszcze w nocy z piątku na sobotę oglądałem kilka razy ten finałowy wyścig. Bezpośrednio po zawodach nie byłem świadomy tego, co się stało i jak to wszystko wyglądało. Mogę być z siebie zadowolony, bo to zwycięstwo to mały krok na przyszłość, ale też wielka radość.

Opisz to, co działo się w finale, bo wykonałeś tam bardzo mądrą i przemyślaną akcję na dystansie, kiedy wyprzedziłeś Francisa Gustsa.

Tor był naprawdę wymagający i jeśli chciało się wygrywać i wyciągać coś z każdego biegu, żeby znaleźć się w upragnionym finale, trzeba było trzymać manetkę gazu. Po prostu tak było bezpieczniej. A sam finał, naprawdę na żywo niewiele z niego pamiętałem. Wyszło trochę spontanicznie.

Nie była to zaplanowana akcja? Napędzić się po szerokiej i ścięcie do krawężnika…

Fajnie, że to wyszło, ale udało się to zrobić spontanicznie. Podszedłem do tych zawodów na luzie. Mogłem wszystko, a niczego nie musiałem. Sytuacja się nadarzyła i po prostu to wykorzystałem.

ZOBACZ WIDEO To oni rządzą żużlem z tylnego siedzenia? Faworyzowanie niektórych zawodników i wyścig zbrojeń

W jednym z wyścigów upadłeś. Powodem tego był twój błąd jeździecki czy po prostu wynikał z toru?

Akurat wtedy na drugim wirażu utworzyła się koleina, która ciągnęła się od wejścia do szczytu łuku. Jak na złość, źle wycelowałem, bo chciałem ją wyminąć, ale wjechałem w tę koleinę tylnym kołem, co niestety spowodowało, że zostałem wystrzelony z motocykla jak z katapulty. Później było już znacznie lepiej, ale trzeba było uważać do samego końca.

W Polsce z reguły na takich torach nie jeździcie. Dlatego większości zawodnikom taka nawierzchnia sprawiała wam tyle kłopotu?

Czy ja wiem? W zasadzie nie trzeba daleko szukać, bo kiedy jechałem w finale IMŚJ z dziką kartą na torze w Krośnie, niewiele nawierzchnia różniła się od tej w Pradze.

Twoim zdaniem w Polsce mecz ligowy odbyłby się na takim torze jak w piątek w Pradze?

Mecz ligowy z komisarzem toru na pewno by się nie odbył na takiej nawierzchni. Jestem o tym przekonany, że w Polsce zawody na tak przygotowanym torze zostałyby odwołane.

Zostaliście rzuceni na głęboką wodę i widać było, że ten tor sprawiał wam mnóstwo problemów. Ty chyba jednak sobie na nim radziłeś od początku, nie licząc tego jednego upadku?

Owszem, radziłem sobie, ale nie było łatwo. Nigdy nie było wiadomo, co się może wydarzyć. Oprócz tego, że ja na motocyklu czułem się dosyć pewnie, było dużo różnych sytuacji, że inni zawodnicy mogli stracić panowanie nad motorem i na przykład we mnie uderzyć. Trzeba było cały czas uważać. To były zawody, w których zdrowie było ponad wynik.

Jak się czuliście, jako młodzi zawodnicy, startując po raz pierwszy w historii przed turniejem SGP z tą całą otoczką, która towarzyszy zawodom najwyższej rangi?

Robi to naprawdę ogromne wrażenie. Czuć klimat, który mam nadzieję, wkrótce spotka mnie w dorosłym cyklu Grand Prix. Fajny przedsmak tego, co będziemy mogli doświadczać w przyszłości.

Z Pragi wyjeżdżasz jako lider cyklu. Przed wam zawody w Cardiff i na koniec w Toruniu. Apetyt rośnie w miarę jedzenia?

Dobrze, że czas, jaki mamy do turnieju w Cardiff jest dosyć spory. Odbędą się one dopiero w sierpniu, więc jeszcze wiele innych zawodów przede mną do tego czasu. Wiadomo, że każdy by chciał mierzyć w najwyższe cele i ja też o nich marzę. W Pradze pokazałem, że potrafię. Sam wiem, na co mnie stać, ale nie napalam się w żaden sposób. Takie, jakie warunki zostaną postawione przede mną w Cardiff, z takimi będę musiał się zmierzyć. Mam nadzieję, że odjadę tam też fajne zawody.

Mazurek Dąbrowskiego odegrany dla Ciebie na praskiej Markecie, jak przez lata w tym miejscu wielu Polakom po zawodach Grand Prix, był pewnie wyjątkowym przeżyciem?

Nieważne, gdzie, nieistotne jakie zawody, ale kiedy stoi się na podium i słyszy się hymn swojego kraju, to czasami nawet łezka w oku się zakręci. To naprawdę coś wielkiego dla każdego sportowca. Tym bardziej, tak młodego jak ja, który zaczyna starty w takich prestiżowych zawodach. Myślę, że są to momenty, które będę pamiętał do końca życia.

Zobacz także:
Niebezpieczny upadek Bewleya w Pradze
Polacy na czele klasyfikacji cyklu Grand Prix

Źródło artykułu: