Początek zespołowej rywalizacji nie był jednak szczególnie dobry dla Norwegów, gdyż na pierwszej zmianie po udanym pokonaniu pierwszych kilometrów słabnąć zaczął Eldar Roenning, który stracił sporo sekund i ukończył zmianę poza ścisłą czołówką. Narciarz wyjaśnił jednak, że to nie jego słabsza dyspozycja zadecydowała o takim, a nie innym wyniku. Czułem się świetnie i to widać było na pierwszym okrążeniu, które było dobre, gdyż naprawdę się starałem. Miałem jednak dość źle posmarowane narty i później biegło mi się coraz trudniej. Mimo wszystko nie straciłem zbyt wiele i trzymaliśmy się czoła, więc jestem bardzo szczęśliwy. Myślę, że mogę powiedzieć, że daliśmy dziś z siebie wszystko.
Ze słowami Roenninga zgodził się ten, który przejął od niego symboliczną pałeczkę w sztafecie i biegł na drugiej zmianie, czyli ponad 37-letni Odd Bjoern Hjelmeset. Tak, czuję to co Eldar, ja również jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolony, sprawiliśmy swym rodakom dziś dużo radości. Po pierwszej zmianie byliśmy nieco dalej, ale zrobiłem wszystko żeby tą stratę zmniejszyć. Byłem za czołówką, jednak ja lubię biec samemu i nie stanowiło to dla mnie problemu. Muszę przyznać, że Niemcy byli bardzo groźni, spodziewaliśmy się, że właśnie z nimi przyjdzie nam walczyć, jednak byłem przekonany, że Petter Northug ogra Axela Teichmanna na finiszu.
Końcówka biegu ułożyła się zgodnie z przewidywaniami Hjelmeseta – jego znacznie młodszy rodak tuż przed metą zaatakował Niemca, uzyskał przewagę i wygrał z przewagą niespełna trzech sekund. To piąte z rzędu zwycięstwo Norwegii na mistrzostwach świata w sztafecie; warto dodać, że aż czterokrotnie w najlepszym zespole było miejsce dla 37-letniego dziś Hjelmeseta.