Wspólny start Kowalczyk i Stocha w jednych zawodach?! Rewolucyjny pomysł FIS!

Międzynarodowa Federacja Narciarska ma pomysł na nową konkurencję. Jest on o tyle rewolucyjny, że zakłada wspólny występ skoczków i biegaczy w jednych zawodach. Może się więc zdarzyć, że o wynik zespołu razem powalczą Justyna Kowalczyk i Kamil Stoch.

Konkurencja ma być wzorowana na kombinacji norweskiej, w której najpierw się skacze, a następnie biega. Zgodnie z zamysłem w nowych drużynowych zawodach w każdym zespole znalazłoby się po dwóch specjalistów od skoków i dwóch od biegów, przy czym byłyby to zarówno kobiety, jak i mężczyźni.

W przypadku reprezentacji Polski skład mógłby wyglądać następująco: w pierwszej części konkurencji na skoczni rywalizują Kamil Stoch i Kinga Rajda. Następnie różnice punktowe między poszczególnymi drużynami są przeliczane na sekundy, a zawody przenoszą się na trasę, gdzie w naszym zespole biegać mogliby Justyna Kowalczyk i Maciej Staręga. Tego rodzaju mieszane składy wystawiałby każdy kraj.

Swoistą próbą generalną dla nowej konkurencji drużynowej mają być igrzyska olimpijskie młodzieży, której tej zimy odbędą się w Lillehammer - jest ona tam w programie. W przypadku sukcesu może trafić także do Pucharu Świata. Entuzjastycznie o pomyśle wypowiada się Clas-Brede Brathen, dyrektor norweskiej reprezentacji skoczków (jego kraj mógłby wystawić zespół w składzie Kenneth Gangnes, Maren Lundby, Martin Johnsrud Sundby i Therese Johaug, który byłby praktycznie nie do pokonania), a zainteresowania nie kryje także Walter Hofer, dyrektor Pucharu Świata w skokach.

Krytyczne głosy płyną za to ze strony działaczy związanych z kombinacją norweską. Obawiają się oni, że nowa konkurencja będzie gwoździem do trumny dla ich dyscypliny, gdyż pod względem programu i zasad jest de facto bliźniacza, a zgromadzi na starcie bardziej rozpoznawalne nazwiska i skupi na sobie uwagę kibiców.

- Lepiej popatrzeć i docenić kombinatorów, którzy i skaczą i biegają. To ekstremalna dyscyplina z wspaniałymi sportowcami. Jeśli już więc łączyć poszczególne konkurencje klasyczne to w taki sposób, żeby w jednym zespole byli nie tylko skoczkowie i biegacze, ale także kombinatorzy. Kombinacja norweska jest od samego początku w programie igrzysk olimpijskich i zawsze będzie ważna. Nie zagłosujemy nad propozycją, która może wykluczać nasz sport - powiedział dyrektor Pucharu Świata w kombinacji norweskiej Lasse Ottesen.

Joergen Graabak, jeden z najlepszych kombinatorów świata, także jest sceptyczny. - Gdyby pobiegł na nartach Martin Johnsrud Sundby, a strzelał Ola Tore Dokken, gwiazda strzelectwa, to nie będzie to biathlon. To nadal będą tylko osobny bieg i osobne strzelanie, czyli nie to samo w czym mistrzem jest Ole Einar Bjoerndalen. Tak samo jest w tym przypadku, gdzieś tu ginie sens kombinacji norweskiej - powiedział Graabak.

Jeszcze ostrzej wypowiedział się Fred Boerre Lundberg, mistrz olimpijski w kombinacji z 1994 roku. - To nigdy się nie uda, bo jest bardzo mało krajów, które są mocne we wszystkich konkurencjach. Norwegia wygrałaby z dużą przewagą i nie sądzę, by w FIS chciano wprowadzić zawody, w których będą takie różnice między zespołami - powiedział Lundberg.

Zobacz wideo: Stękała: debiut na mamucie? Bardzo mnie to cieszy

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Źródło artykułu: