Małysz: W pewnym momencie Łukasz nie był już w stanie mi pomóc

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Adam Małysz w rozmowie z Gazetą Wyborczą zapewnił, że jego wyjazd do Finlandii i treningi z Hannu Lepistoe to nie wotum nieufności dla Łukasza Kruczka, chociaż przyznał, iż cała sytuacja nie jest łatwa dla obecnego trenera kadry.

W tym artykule dowiesz się o:

Czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli jest zadowolony z wyjazdu, bowiem dowiedział się z czego wynikają jego problemy z techniką. - Z przygotowań do sezonu, które były podporządkowane jednemu: by w nogach mieć jak najwięcej mocy. By było się z czego odbijać. To się udało. Mocny jestem, ale po drodze zagubiłem technikę. Przy tej szybkości nie jestem w stanie nadążyć z odbiciem. Dlatego jest ono za krótkie - przyznał na łamach Gazety Wyborczej. - Hannu miał jedną główną uwagę: nie wolno trenować mocy czy siły, zapominając o technice. To są nierozłączne rzeczy. Nie da się ćwiczyć raz mocy, raz techniki. To musi iść w parze, nawet kiedy po zajęciach na siłowni jest się zmęczonym. Łukasz po konsultacjach z profesorem Jerzym Żołądziem w ogóle nie robił odbić. Po testach w Jyväskylä, rozmowach z Hannu i z innym fińskim trenerem Mattim Pullim wiem, że tak się nie da. Odbicia trzeba robić, to stały element treningów. Jak się nie ćwiczy ich na sucho, to ciężko je wytrenować wyłącznie na skoczni.

W kraju wyjazd Małysza odebrano jednoznacznie, jako brak zaufania i wątpliwości w umiejętności trenerskie Łukasza Kruczka. - Jakie tam wotum nieufności. Gdybym nie pojechał i czegoś z tą swoją złą formą nie zrobił, sam miałbym do siebie pretensje, że się nie starałem. Chcę jak najlepiej skakać i godnie reprezentować Polskę. Konsultowałem wszystko z Łukaszem. Choć było mu ciężko się z tym pogodzić, dostałem zgodę na wyjazd od Polskiego Związku Narciarskiego. Nie zrobiłem więc niczego poza czyimiś plecami. Decyzja należała do mnie, ale była konsultowana. Przykro mi, że tak to odebrano. Łukasz to dobry trener, ale jestem za bardzo doświadczonym zawodnikiem i w pewnym momencie Łukasz nie był już w stanie mi pomóc. Coś trzeba było robić, dlatego pojechałem do Hannu - wyjaśnił skoczek.

Źródło artykułu: