Początkowo inauguracja Puchar IBU miała mieć miejsce w Idre, jednak tam śniegu nie było wcale i zapadła decyzja o przeniesieniu imprezy do Oestersund, gdzie za tydzień rozpocznie się także Puchar Świata. W tej ostatniej miejscowości rywalizacja jest możliwa, jednak tylko dzięki staraniom organizatorów. - Śnieg jest tylko na trasie - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adam Kołodziejczyk, trener polskiej kadry przebywającej w Oestersund już od kilku dni. - Warunki są wiosenne, w piątek było plus sześć stopni. Gdyby nie to, że organizatorzy zostawili śnieg zebrany pod koniec ubiegłej zimy, zakopali pod warstwą ziemi oraz trocin i przechowali przez lato, to teraz nie byłoby go wcale. Jest zbyt ciepło, żeby stworzyć sztuczny śnieg i zaśnieżyć trasy z armatek. Pętla ma cztery kilometry, warunki są jakie są. Wiadomo, że śnieg jest zmrożony. Trasa ma szerokość pięciu metrów, a wokół tylko ziemia i kamienie, więc może być trochę niebezpiecznie, szczególnie rano gdy jest zimniej.
Po ubiegłym sezonie Polska ma w Pucharze IBU po cztery miejsca dla kobiet i mężczyzn. W programie zawodów w Oestersund zarówno na sobotę jak i na niedzielę są sprinty. Pierwszego dnia w składzie naszej reprezentacji znajdą się Tomasz Sikora, Łukasz Szczurek, Krzysztof Pływaczyk i Grzegorz Bril oraz Magdalena Gwizdoń, Krystyna Pałka, Paulina Bobak i Monika Hojnisz. Choć Puchar IBU to w biathlonie zawody drugoplanowe, obsada będzie dość mocna, gdyż wielu czołowych biathlonistów chce się sprawdzić przed Pucharem Świata. - Są tutaj już wszyscy najlepsi zawodnicy, część tylko trenuje i nie wystartuje w zawodach o Puchar IBU, ale wielu chce się spróbować przynajmniej w jednym biegu. Na liście startowej nie zabraknie więc znanych nazwisk. Zgłoszone są trzydzieści trzy państwa, niektóre rozgrywać będą w weekend swoje wewnętrzne eliminacje pozwalające ustalić kto pojedzie później na Puchar Świata.
Z powodu braku śniegu Polacy nie mogli trenować zgodnie z pierwotnie obranym planem w Idre. Za naszymi biathlonistami jest więc zgrupowanie w szwedzkiej miejscowości Torsby, gdzie mogli ćwiczyć w tunelu śnieżnym. - Nastał taki czas, że śniegu będzie często brakowało, dlatego powstały te tunele, jest już ich kilka w całej Europie. Zawodnicy posiłkują się takimi treningami, ale nie wszyscy przestraszyli się tego, że śniegu nie ma. Na przykład Norwegowie do samego końca trenowali na nartorolkach, Magdalena Neuner w ogóle nie pojechała do Skandynawii, przygotowywała się u siebie w domu, dopiero na ostatnie trzy dni z tego co wiem pojechała do Obertillach, gdzie przygotowano trasę. Ole Einar Bjoerndalen był w tym samym miejscu co my, w Torsby, przez blisko dziesięć dni byliśmy razem. Trenował trochę na nartorolkach, trochę w tunelu. Taka jest rzeczywistość, nartorolki stają się coraz bardziej podobne do nart, więc i sam bieg staje się podobny i zawodnicy trenują tak, jak na to pozwalają warunki - kończy trener Kołodziejczyk.