Dziesięć lat temu sukcesy Adama nas zaszokowały - rozmowa z Apoloniuszem Tajnerem - prezesem PZN

Dziesięć lat temu w Planicy Adam Małysz, wówczas podopieczny Apoloniusza Tajnera odbierał po raz pierwszy w karierze Kryształową Kulę. Minęło 10 lat, a Polak wciąż jest na szczycie, kończąc karierę sportową jak prawdziwy mistrz. Wiele dzięki Małyszowi pozmieniało się także w Polskim Związku Narciarskim. Między innymi o przyszłości polskich skoków i roli jaką może w nich jeszcze odegrać Małysz rozmawialiśmy w Planicy z Apoloniuszem Tajnerem.

W tym artykule dowiesz się o:

Maciej Kmiecik: Kiedy rozmawialiśmy podczas Pucharu Świata w Harrachowie w styczniu tego roku pytałem pana, czy może się zdarzyć, że Adam Małysz w tym sezonie w Planicy zakończy swoją karierę. Pan wówczas powiedział, że raczej jeszcze nie. A jednak, to 20 marca 2011 roku nasz wybitny skoczek kończy przepiękną karierę sportową...

Apoloniusz Tajner: Rzeczywiście. Każdy z nas wierzył, że Adam będzie jeszcze skakał. Gdyby nasz mistrz się jeszcze wahał, czy kontynuować karierę, można by go było namawiać, by jeszcze trochę poskakał. Adam jednak podjął decyzję już wcześniej, bo ponad rok temu. W takiej sytuacji nie było sensu już dyskutować na ten temat. Musieliśmy przyjąć to do wiadomości i uszanować decyzję Adama. Kiedyś musiał odejść ze skoków narciarskich. Wybrał ten moment po mistrzostwach świata w Oslo. Kończy w Planicy będąc ciągle w ścisłej światowej czołówce.

Choć żal, że Adama nie będzie już na skoczniach świata, to chyba jednak moment na zakończenie kariery wybrał on idealny. Odchodzi będąc wciąż w glorii chwały. Lepszego końca kariery nie można było chyba sobie wymarzyć?

- Myślę, że moment na zejście ze sceny jest bardzo dobry. W tym sezonie kończy kariery kilku innych skoczków. Adam Małysz na tym tle wyróżnia się szczególnie. Są przecież zawodnicy, którzy kiedyś byli wielcy, a teraz nie skaczą już tak dobrze. Adam znowu się wyróżnił na tle innych zawodników. Kończy jak prawdziwy mistrz. Tak jak chciał zakończyć, będąc ciągle na szczycie, a nie skacząc przeciętnie. Cieszę się, że Adamowi to się udało. Zasłużył na tak piękne ukoronowanie kariery.

Jakie będą polskie skoki bez Adama Małysza?

- Myślę, że powoli widać, jakie będą nasze skoki bez Małysza. Adam nie zostawia polskich skoków bezpańskich. Zostawia mocną grupę, która ciągle dojrzewa, ale już wyłania się z niej lider w osobie Kamila Stocha. Na pewno nie jest tak, że Adam odchodzi i nic po nim nie zostaje. To dzięki niemu polskie skoki są takie jakie są. Dziesięć lat Adam Małysz pracował na to, by polskie skoki były tam, gdzie są obecnie. Mogę zapewnić, że polskie skoki nie upadną po zakończeniu kariery przez Adama Małysza. Moim zdaniem nasze skoki mają nawet tendencję zwyżkową.

Co jednak zrobić, by utrzymać to zainteresowanie i frekwencje na Pucharze Świata w Polsce? Nie ma co ukrywać - kibice nie jeździli do Zakopanego na skoki, oni jeździli na Małysza...

- Dokładnie. Zgadzam się z tym. Nie wiem, czy teraz polscy kibice będą mówić - jeździmy na Stocha. Oczywiście, że tak ogromne zainteresowanie skokami narciarskimi w Polsce rozpoczęło się wraz z sukcesami Małysza dziesięć lat temu. Myślę jednak, że nawet wcześniej, kiedy Adam nie wygrywał jeszcze, ludzie w Polsce interesowali się skokami. Oglądali Turniej Czterech Skoczni, skoki na mistrzostwach świata czy Igrzyskach Olimpijskich. Zainteresowanie Pucharem Świata na pewno zostało wywołane przez sukcesy Małysza. Myślę, że w ostatnich 10 latach wiele nowych kibiców zaczęło oglądać skoki i wierzę, że zostaną oni z tą dyscypliną sportu, tym bardziej, że mam nadzieję, iż Adam nie odsunie się całkiem ze świata skoków narciarskich. Mamy pewne plany związane z Adamem Małyszem. Jestem przekonany, że nie zniknie on jak kamfora, ale będzie nadal blisko skoków, ale może z innej pozycji. Myślę, że skoki nadal będą należały do najchętniej oglądanych dyscyplin sportu przez Polaków. Może zainteresowanie będzie nieco mniejsze niż za czasów Małysza, ale na pewno ta dyscyplina sobie poradzi.

Może coś więcej pan powiedzieć o propozycji, jaką Adamowi Małyszowi złoży Polski Związek Narciarski?

- Nie chciałbym o tym mówić publicznie do czasu, kiedy nie porozmawiam poważnie o tym z Adamem Małyszem. Nie było sensu przed finałem Pucharu Świata w Planicy obciążać go dodatkowymi myślami. Adam pewnie i tak ma już jakiś swój plan. Bardzo bym chciał, żeby w tym planie Adama znalazła się współpraca z Polskim Związkiem Narciarskim.

A nie obawia się pan o finanse PZN po zakończeniu kariery przez Adama Małysza, który przecież był marketingową dźwignią Związku?

- Myślę, że zarówno w przypadku Adama Małysza jak i Justyny Kowalczyk te umowy marketingowe, które mieliśmy podpisane na tych wybitnych sportowców, miały mimo wszystko trochę zaniżoną wartość. Chciałbym utrzymać ten sponsoring na poziomie jaki jest obecnie. Taki był mój cel, kiedy pięć lat temu zaczynałem prezesurę w PZN, by po zakończeniu kariery przez Adama Małysza utrzymać Związek na takim samym poziomie organizacyjnym i finansowym.

Dokładnie 10 lat temu Adam Małysz w Planicy odbierał po raz pierwszy Kryształową Kulę. Jak pan wspomina tamten moment, kiedy tak naprawdę dopiero wybuchała w Polsce Małyszomania?

- Powiem otwarcie. Dla nas wszystkich był to szok. To co stało się w sezonie 2000/2001 zmieniło życie Adama Małysza, moje i wielu innych osób, które współpracowały z Adamem. Wówczas nasze życie zmieniło się o 180 stopni. Wyniki, które osiągnął Adam - nie ukrywam - były dla nas szokiem. Zostało złamanych bardzo dużo bardziej psychicznych. Pokonywaliśmy granice niemożliwości, które wcześniej nawet nam się nie śniły.

Po sukcesach Adama Małysza w polskich skokach nie ma teraz rzeczy niemożliwych...

- Dokładnie. Z zupełnie innego punktu będziemy polskie skoki ciągnąć dalej. Dziesięć lat temu przeżywaliśmy szczęście na poziomie szoku. Teraz zwycięstwa w Pucharze Świata Kamila Stocha już nas nie szokują. Wtedy wyniki Adama Małysza były dla nas wszystkich szokujące. Dobrze, że udało nam się to wszystko przejść. Dzięki temu polskie skoki mamy obecnie w zupełnie innym miejscu. Pod każdym względem. Sportowym, finansowym, organizacyjnym, ale może przede wszystkim mentalnym.

Źródło artykułu: