Daniel Ludwiński: Rozmawiamy kilka dni po zakończeniu po mistrzostw świata w Deer Valley. Jak pan podsumuje te zawody? Karolina Riemen, liderka naszej reprezentacji, zajęła w nich wysokie szóste miejsce.
Mateusz Herda: Oceniamy ten występ bardzo pozytywnie. Jest to najlepszy wynik licząc starty na mistrzostwach świata oraz w Pucharze Świata. Udało się awansować do czołowej ósemki, a w półfinałowym biegu niewiele zabrakło, można było się pokusić nawet o duży finał. Tego nie było, ale w małym finale również był dobry przejazd, drugie miejsce, razem szóste, i jesteśmy z tego oczywiście bardzo zadowoleni.
O skicrossie nie mówiło się dotąd zbyt wiele w mediach. Proszę więc powiedzieć kibicom coś więcej o Karolinie Riemen i naszych pozostałych kadrowiczach.
- Kadra istnieje czwarty sezon. Odkąd powstała są w niej Karolina Riemen, a także Marcin Orłowski i Wojciech Zagórski. Była jeszcze Dagmara Krzyżyńska, ale doznała kontuzji i zrezygnowała. Stale w kadrze są te same osoby, najpierw cztery, teraz trzy. Szóste miejsce Karoliny, jak wspomniałem, jest najlepsze do tej pory. Tydzień wcześniej miała w Pucharze Świata ósmą pozycję, rok temu była szesnasta na igrzyskach olimpijskich w Vancouver.
Jak nasi kadrowicze trafili do skicrossu?
- Wszyscy są byłymi alpejczykami. Wiadomo, w narciarstwie alpejskim jest strasznie wysoki poziom, nawet jeśli u nas nie wygląda to najlepiej. Skicross był nową dyscypliną i wiele osób się poprzenosiło chcąc jeszcze osiągnąć coś więcej w tym narciarstwie. Są to więc nasi byli alpejczycy, jak na nasze warunki alpejczycy z bardzo dobrej półki.
Wspomniał pan, że polska kadra istnieje cztery lata. A jak wyglądała sytuacja tego sportu wcześniej?
- Pierwsze zawody w skicrossie rozegrano około 2000 roku, więc można mówić że historia tego sportu ma dziesięć, jedenaście lat. U nas ruszyło to później, koło 2006 roku były po dwie, trzy imprezy, ale później była długa przerwa, dopiero w zeszłym sezonie ponownie rozegrano mistrzostwa Polski. Miejmy nadzieję, że w tym roku znów będą mistrzostwa, już za dwa tygodnie jak tylko pogoda pozwoli to je rozegramy, będą to zawody FIS-owskie. Pokażemy to w Polsce, mamy nadzieję, że przyjdzie więcej osób.
Czy Polski Związek Narciarski wspiera odpowiednio skicross i przyczynia się do rozwoju tej dyscypliny sportu w naszym kraju?
- Jako dyscyplina olimpijska otrzymujemy dofinansowanie z ministerstwa, to akurat mamy, ale ogólnie to nie ma jakiegoś większego wsparcia żeby rozwijać ten sport, żeby były zawody, w których mogliby startować młodzi zawodnicy. Mogliby się pokazać, iść do przodu za światem, ale tego nie ma. Gdzie indziej są już po dwie, trzy kadry, są dodatkowo zawody dla dzieci żeby każdego wdrażać po kolei do tego sportu, a u nas nie. Gdy ta trójka, która jeździ teraz w kadrze skończy kariery, to będzie przepaść i może być tak jak jest dziś w narciarstwie alpejskim, czyli sytuacja, gdy praktycznie niczego nie będzie.
A czy po sukcesie Karoliny Riemen pojawiły się jakieś pozytywne komentarze ze strony PZN, lub zwiększyło się zainteresowanie ze strony mediów?
- Komentarze ze strony PZN może i są, ale od tego czasu nie byliśmy jeszcze w kraju, teraz mamy kolejny Puchar Świata w Kanadzie. Na bieżąco więc nie jesteśmy, nie wiem jak w Polsce się dzieje, czy wynik odbił się większym czy mniejszym echem.
Czy jest jakieś zaplecze obok pierwszej reprezentacji? Ile osób uprawia w Polsce skicross?
- Można powiedzieć, że profesjonalnie skicross uprawia tylko kadra. Było kilka osób na mistrzostwach Polski w zeszłym roku, ale nie jest u nas tak, żeby działały kluby, czy jakieś okręgowe ośrodki, żeby były jakieś zawody. Czegoś takiego u nas nie ma. Pozostajemy sami, mamy pana, który w zeszłym roku zorganizował nam mistrzostwa Polski, w tym roku też się tym zajmuje. Chcemy więc to w ten sposób pociągnąć do przodu, pokazać, że jest to bardzo widowiskowa dyscyplina narciarska, w której jesteśmy w stanie walczyć z czołówką światową.
Jak wyglądają przygotowania kadry w przerwach między sezonami?
- W okresie przygotowawczym ćwiczymy najpierw głównie nad kondycją, więc możemy nad tym pracować w kraju. Potem wyjeżdżamy już na lodowiec. Szukamy zawsze takich lodowców, gdzie są już elementy trasy do skicrossu i tam możemy trenować przed każdym sezonem.
Jak rozpoczęła się pana przygoda ze skicrossem? Czy zanim został pan trenerem sam uprawiał pan tę dyscyplinę sportu?
- Początkowo byłem alpejczykiem. Gdy skicross pojawił się w Polsce nie było u nas jeszcze kadry, startowaliśmy sami, za swoje pieniądze, żeby móc zacząć jeździć. W pierwszym sezonie istnienia kadry byłem w niej jako zawodnik. Później przez kontuzję musiałem jednak zakończyć karierę i zostałem trenerem.
Czy da się określić najlepszy, optymalny wiek dla zawodnika uprawiającego skicross?
- Jest to na tyle młoda dyscyplina, że duże znaczenie odgrywa w niej doświadczenie. Nikt kto przyjdzie pierwszy raz nie osiągnie wiele. Trzeba swoje pojeździć, trzeba poznać trasy, warunki, taktykę, i wiedzieć jak się do tego wszystkiego zabrać. Dwóch chłopaków wygrywających w zeszłym sezonie Puchar Świata było w wieku nawet trzydziestu czterech, trzydziestu sześciu lat.
Karolina Riemen w tym roku skończy dwadzieścia trzy lata, a już teraz zajęła szóste miejsce na mistrzostwach świata. A w 2014 roku kolejne igrzyska, w Soczi ...
- Tak, to jest taki wiek u Karoliny, że jeśli te trzy lata będą dobrze przepracowane to kto wie. Skicross to dyscyplina, gdzie w finałowej czwórce każdy może wygrać, każdy może przegrać, tam już trudno zawsze coś powiedzieć. Zobaczymy jak to będzie