Tarjei Boe wygrał po raz pierwszy w karierze, Tomasz Sikora 32.

Jak nie Emil Hegle Svendsen, to Ole Einar Bjoerndalen, a jak nie Ole Einar Bjoerndalen, to... Tarjei Boe. Początek nowego sezonu biathlonistów należy do Norwegów. W sprincie rozpoczynającym zawody w Hochhfilzen, drugi etap Pucharu Świata, tym razem wygrał ten trzeci, najmłodszy spośród nich. Tomasz Sikora, który do końca nie był pewny czy po zatruciu stanie na starcie, zajął trzydzieste drugie miejsce.

Tym razem nikt nie oczekiwał od Tomasza Sikory wysokiej lokaty. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że woda skażona pasożytami, którą zatruł się w ubiegłym tygodniu w Oestersund, uniemożliwi mu występ w Hochhfilzen. Decyzja zapadła dopiero w czwartek i Polak został zgłoszony do udziału w piątkowym sprincie. Choć starał się jak mógł, jego osłabiony organizm nie był w stanie wytrzymać tempa narzuconego przez najlepszych. Na strzelnicy było znakomicie, gdyż Sikora znalazł się w gronie dwunastu biathlonistów, którzy nie pomylili się ani razu. Forma strzelecka jest więc świetna, co nasz zawodnik w tym sezonie pokazał już parokrotnie, jednak na trasie po zatruciu stracił sporo. Ostatecznie Sikora zajął więc trzydzieste drugie miejsce ze stratą minuty i pięćdziesięciu jeden sekund do zwycięskiego Tarjeia Boe. Podobnie jak Polak, bezbłędnie strzelał także Fredrik Lindstroem, kolejny biathlonista, który zatruł się w Oestersund. Jednak Szwed tak jak Sikora nie był w stanie zaprezentować swojej optymalnej formy biegowej i uplasował się jeszcze o kilka lokat dalej.

Piątkowy sprint zapowiadał się jako kolejny pojedynek Ole Einara Bjoerndalena i Emila Hegle Svendsena, którzy w Oestersund podzielili się zwycięstwami, jednak tym razem to nie oni odegrali główne role. W Hochhfilzen po raz pierwszy w karierze triumfował bowiem młody Tarjei Boe. 22-letni biathlonista szerzej znany stał się w poprzednim sezonie, gdy miał kilka niezłych rezultatów, które sprawiły, że zaufali mu norwescy trenerzy i wystawili w sztafecie na igrzyskach w Vancouver. W Kanadzie Boe z kolegami z reprezentacji sięgnął po złoto, jednak na pierwszy indywidualny poważniejszy sukces przyszło mu czekać do piątku. W Hochhfilzen Boe błysnął na strzelnicy, gdzie uniknął błędu, a w sytuacji, gdy ci, którzy najszybciej biegają mieli karne rundy, wystarczyło to do wygranej ze sporą przewagą nad rywalami.

O ile wygrana Boe nie jest sensacją, gdyż w tym sezonie prezentuje się znakomicie od samego początku, o tyle mało kto byłby w stanie poprawnie wytypować kolejność na dalszym stopniach podium. Drugie miejsce zajął bowiem Ukrainiec Siergiej Sedniew, który wprawdzie przed rokiem wygrał raz w Anterselvie, jednak z reguły plasuje się poza czołówką. W czołowej trójce znalazł się także Alexis Boeuf z Francji, który wyrównał swoje najlepsze osiągnięcie, jakim jest trzecie miejsce wywalczone w ... Anterselvie, w tym samym biegu, który wygrał Sedniew. Co ciekawe, zgodnie z planem swoim, jak i trenerów Boeuf w niedzielę ma być już w Davos, gdzie zadebiutuje w Pucharze Świata w biegach narciarskich, rezygnując tym samym z biathlonowej sztafety w Hochhfilzen.

Wspomniany Ole Einar Bjoerndalen nie błyszczał na trasie. Norweg miał odległy numer startowy i ruszył na trasę w śnieżycy. Na strzelnicy nie było źle, gdyż król biathlonu pomylił się tylko raz, jednak biegowo mocno odstawał od rywali, jak gdyby serwismani nie zdążyli mu zmienić smarów na odpowiednie do startu w zadymce panującej w austriackiej miejscowości. Ledwie minutę po Bjoerndalenie na trasę ruszył Emil Hegle Svendsen, który problemów z biegiem nie miał żadnych. Młodszy z Norwegów, będący liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, miał jednak dwa niecelne strzały i choć biegł bardzo dobrze, nie był w stanie odrobić straty do rywali, którzy mieli tylko jedną karną rundę, bądź jak Boe nie pokonywali ich w ogóle. Svendsen zajął więc czwarte miejsce, ze stratą zaledwie pół sekundy do Boeufa. Mimo to utrzymał prowadzenie w klasyfikacji Pucharu Świata, gdzie nawet nieco zyskał w stosunku do Bjoerndalena.

-> Zobacz klasyfikację generalną Pucharu Świata

Oprócz Tomasza Sikory, w sprincie wzięli udział jeszcze dwaj Polacy. Nie najgorzej wypadł Łukasz Szczurek, który z jednym niecelnym strzałem zajął pięćdziesiąte siódme miejsce i kolejny raz pokazał, że zrobił postępy. Lokaty pod koniec setki w jego przypadku zdają się być już przeszłością. Nasz młody biathlonista zakwalifikował się tym samym do sobotniego biegu na dochodzenie. Ta sztuka nie udała się za to Mirosławowi Kobusowi, który miał cztery niecelne strzały i ze stratą czterech minut do Boe zajął osiemdziesiąte siódme miejsce.

W piątek w Hochhfilzen rozegrany zostanie jeszcze sprint pań zaplanowany na 14:30.
Wyniki sprintu na 10 km:

MZawodnikKrajCzasKary
1 Tarjei Boe Norwegia 28:17,6 0
2 Siergiej Sedniew Ukraina +27,5 1
3 Alexif Boeuf Francja +33,3 1
4 Emil Hegle Svendsen Norwegia +33,8 2
5 Dominik Landertinger Austria +41,8 1
6 Simon Eder Austria +44,2 0
7 Lukas Hofer Włochy +44,4 2
8 Iwan Czerezow Rosja +50,8 1
9 Jewgienij Ustiugow Rosja +53,1 1
10 Ole Einar Bjoerndalen Norwegia +55,4 1
32 Tomasz Sikora Polska +1:51,5 0
57 Łukasz Szczurek Polska +2:39,5 1
87 Mirosław Kobus Polska +4:00,8 4
Komentarze (0)