Justyna Kowalczyk jest wściekła. Zamiast spokojnie przygotowywać się do sezonu, musi walczyć o wyższą pensję dla swojego trenera. - Trenerzy są zatrudniani przez związki, ale pieniądze na ich wynagrodzenie pochodzą z ministerstwa sportu. Ich wysokość jest określona przez przepisy. W przypadku wybitnych wyników przysługuje premia, comiesięcznie doliczana do wypłaty. Przez moment tak było z moim trenerem. Ale teraz mam informację, że nie dostanie tego dodatku - żali się na łamach Przeglądu Sportowego najlepsza polska biegaczka.
Aleksander Wierietielny zarabia około sześciu tysięcy złotych miesięcznie. Za wybitne wyniki Kowalczyk należy mu się dodatek. Jego wysokość jest uznaniowa. W przypadku złotego medalu olimpijskiego wynosi maksymalnie 8 tysięcy złotych miesięcznie. Za kolejne medale można dostać 50 procent maksymalnej stawki, a więc odpowiednio 3 tysiące za srebro i 2 tysiące za brąz. Łącznie dałoby to Wierietielnemu kwotę prawie 20 tysięcy złotych miesięcznie.
Dla wielu osób może to wydawać się dużo. Ale biorąc pod uwagę wyniki Kowalczyk, to znacznie mniej, niż byłyby w stanie zaoferować Wierietielnemu inne federacje. Dla przykładu Hannu Lepistoe trener Adama Małysza zarabia około 5 tysięcy euro miesięcznie, choć on podlega innym przepisom. Póki co Wierietielny nie może liczyć na większe zarobki, choć przepisy stanowią, że dodatek powinien być wypłacany w następnym miesiącu po osiągnięciu sukcesu.
Polski Związek Narciarski walczy o dodatkowe pieniądze z ministerstwa sportu. Co ciekawe ministerstwo zgadza się na wypłatę premii, ale nie przekazało na nią środków. PZN musiał je wygospodarować z pieniędzy otrzymanych jeszcze przed sukcesem Kowalczyk. Wiadomo jednak, że pieniędzy było mniej niż w poprzednich sezonach. Jeżeli ministerstwo nie przekaże PZN dodatkowych środków, to ten będzie musiał je wygospodarować kosztem innej dyscypliny.
Justyna Kowalczyk zapowiada, że będzie walczyła o pieniądze dla swojego trenera. Póki co, nikt z ministerstwa sportu nie potrafi wytłumaczyć najlepszej polskiej sportsmence 2009 roku, dlaczego trener po osiągnięciu sukcesów zarabia mniej. Zdaniem naszej biegaczki ta sytuacja jest żenująca. Bardziej powściągliwy jest prezes PZN Apoloniusz Tajner, który zapowiada, że liczy na pozytywną decyzję ministerstwa i podkreśla, że pieniądze na kontrakt trenera Wierietielnego muszą się znaleźć.
Więcej w Przeglądzie Sportowym.