34 kraje przeciwko Rosji. Prezydent FIS rozpętał burzę

PAP/EPA / Na zdjęciu: Johan Eliasch
PAP/EPA / Na zdjęciu: Johan Eliasch

Szykuje się kolejna wielka afera w świecie sportu. Tym razem główną postacią jest prezydent FIS Johan Eliasch. W to, co mówi na temat sportowców z Rosji i Białorusi, aż trudno uwierzyć.

W tym artykule dowiesz się o:

Po tym, jak szef MKOL Thomas Bach ogłosił, że dopuszcza możliwość startu zawodników z Rosji i Białorusi na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 2024 roku, rozpętała się burza.

Państwa świata szybko zareagowały, a wspólne oświadczeniu sprzeciwu dla takiej możliwości podpisały 34 kraje, w tym m.in. Polska, Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania.

Gdy wydawało się, że to jasny znak płynący z różnych zakamarków świata odnośnie takich spekulacji, "bombę" odpalił prezydent FIS Johan Eliasch. Ten bowiem... poparł stanowisko Bacha!

- Myślę, że ważne jest, aby każda organizacja zajmująca się sportem okazała solidarność i wspierała Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) w tych trudnych czasach - powiedział Eliasch w rozmowie z NRK.

- Podstawowe wartości MKOl opierają się na fakcie, że sport nie powinien być upolityczniony, a skupiać się na sportowcach i pokoju. Te wartości są bardzo ważne - dodał.

W jego opinii w sporcie musi dojść do zmian względem Rosjan i Białorusinów. Dlaczego? - Bo jeśli sport zostanie upolityczniony, to może być koniec sportu jaki znamy - przyznał.

Patrząc na to, co Rosjanie robią w Ukrainie, jego kolejne słowa mocno szokują. - Sport jest prawem człowieka. Musimy wierzyć w prawa człowieka i ich bronić - zakończył.

Zobacz także:
Putin nadał jej order. Nie przyszła go odebrać
Głośno o tym, co zrobił Rosjanin