Miłosz Wojewski: Żeglarstwo jest jak narkotyk

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / Szymon Sikora / PZŻ
Materiały prasowe / Szymon Sikora / PZŻ
zdjęcie autora artykułu

- Byłem na trzymiesięczynm "detoksie" od żeglarstwa, ale jest ono jak narkotyk i przerwę w pracy wykorzystałem, żeby się pościgać - powiedział Miłosz Wojewski po zdobyciu srebrnego medalu mistrzostw Polski sprintów w klasie Finn.

W tym artykule dowiesz się o:

W niedzielę 17 lipca zakończyły się mistrzostwa Polski sprintów klas olimpijskich, które odbywały się w Gdyni w ramach Volvo Gdynia Sailing Days 2016. Drugie miejsce w klasie Finn zajął Miłosz Wojewski (OKŻ Olsztyn), który od kilku miesięcy ma przerwę w karierze zawodniczej i do tych regat przystąpił z "marszu".

- Po tym jak nie udało mi się zakwalifikować na igrzyska olimpijskie, które odbędą się w Rio de Janeiro, to zawiesiłem karierę zawodniczą i rozpocząłem pracę jako trener. Przygotowywałem do sierpniowych igrzysk reprezentanta Seszeli, Allana Julie - powiedział Wojewski.

Będą to piąte igrzyska w karierze 39-letniego zawodnika z Seszeli, który debiutował na nich w 1996 roku w Atlancie, gdzie złoty medal zdobył Mateusz Kusznierewicz. Polak jednak nie pojedzie do Rio, ponieważ nie udało mu się uzyskać akredytacji, których tamtejszy związek żeglarski otrzymał bardzo mało.

- Cztery razy startował na igrzyskach w klasie Laser Standard, a teraz popłynie w klasie Finn. Najlepsze jego miejsce na igrzyskach to 20. pozycja w Atenach. W zeszłym tygodniu wygrał zawody w Kilonii - przedstawił krótko swojego podopiecznego polski finnista.

ZOBACZ WIDEO Olimpijska próba przed polskimi żeglarzami (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Miłosz Wojewski odniósł się także do tego, że do gdyńskich regat przystąpił praktycznie bez żadnego przygotowania więc tym bardziej cieszy się z osiągniętego rezultatu. Przedstawiciel olsztyńskiego klubu docenia również osoby, które pomogły mu tutaj wystartować.

- Wystartowałem tutaj, bo miałem wolne w pracy więc to wykorzystałem. Dla mnie najważniejsza była dobra zabawa. Udało się zdobyć medal więc jestem zadowolony. Rywale byli wymagający i konkurencja toczyła się w duchu fair play. Jestem wdzięczny Polskiemu Związkowi Żeglarskiemu za to, że udostępnił mi sprzęt. Dziękuję także za wsparcie miastu Olsztyn - oznajmił 25-latek.

Świeżo upieczony wicemistrz Polski zakończył już pracę z reprezentantem Seszeli, bo jego rolą było tylko przygotowanie go do olimpijskiego startu. - Te regaty były przerwą w pracy i już w poniedziałek wyjeżdżam na mistrzostwa świata klasy Laser 4.7 do Kilonii z reprezentacją Irlandii, z którą teraz pracuję. Etap pracy z Seszelami już zakończyłem - stwierdził.

Wojewski zawiesił karierę zawodniczą po regatach o Puchar Księżniczki Zofii, które od 28 marca do 3 kwietnia odbywały się w Palma de Mallorca na Majorce i które były ostatnią szansą dla polskich zawodników klasy Finn na wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji. Ta sztuka nie udała się żadnemu z nich, także urodzonemu w Chojnicach żeglarzowi i stąd decyzja o przerwie w startach. Jednak po trzech miesiącach wrócił on właśnie na mistrzostwa Polski do Gdyni, bo z tym sportem ciężko jest się rozstać.

- Żeglarstwo jest takim sportem z którego człowiek nigdy się nie wyleczy. Byłem na trzymiesięczynm "detoksie" od żeglarstwa, ale jest ono jak narkotyk i przerwę w pracy wykorzystałem, żeby się pościgać - zakończył Miłosz Wojewski.

Maciej Frąckiewicz z Gdyni

Źródło artykułu: