24 olimpijskie krążki, w tym pięć złotych. Zwłaszcza podczas igrzysk w Atlancie (1996 rok) Polacy zebrali medalowe żniwo. Złota niedziela, czyli sukcesy Andrzeja Wrońskiego i Ryszarda Wolnego, przeszła do historii.
Od czasu znakomitych zawodów w Atlancie zapasy schowały się w cień. Z igrzysk nasi reprezentanci nie przywozili już worka medali, a cały dorobek ostatnich dwudziestu lat to zaledwie trzy brązowe krążki (Damian Janikowski oraz Agnieszka Wieszczek-Kordus i Monika Michalik).
Niebawem polskie zapasy znów mogą wrócić na należne im miejsce. W Polsce odbyły się właśnie ostatnie mecze pierwszego w historii sezonu Krajowej Ligi Zapaśniczej. Jedynej takiej rywalizacji na świecie.
- Tylko w Polsce działa liga zawodowa. Niemiecka federacja prowadzi rozgrywki amatorskie, ale od tego roku nasi zachodni sąsiedzi idą w kierunku wyznaczonym przez Polskę. Zespoły rywalizują także w Iranie, ale w dwóch stylach. W Stanach Zjednoczonych z kolei funkcjonuje liga uniwersytecka. Na spotkania odbywające się w Nowym Jorku bilety rozchodzą się w ciągu kilku godzin - mówi WP SportoweFakty Damian Fedorowicz, prezes oraz założyciel Krajowej Ligi Zapaśniczej.
ZOBACZ WIDEO Damian Janikowski nową gwiazdą polskiego MMA?
Owoc jego miłości
Fedorowicz jest byłym zapaśnikiem. Sprzedał własną firmę i zainwestował oszczędności, by odbudować potęgę polskich zapasów. - Liga jest owocem miłości mojego życia. Właściwie wszystko osiągnąłem w życiu dzięki zapasom. Poznałem żonę, otworzyłem pierwszy biznes. Spłacam dług wdzięczności wobec dyscypliny - wyjaśnia.
Krajowa Liga Zapaśnicza wymagała olbrzymich nakładów finansowych. - Jedna kolejka kosztuje spółkę około 100 tysięcy złotych. Jeżeli chodzi o formalności, musieliśmy wydać na nie około 10 tysięcy - opisuje były zapaśnik. - Wszystko na razie finansujemy z prywatnych środków. Sprzedałem firmę zajmującą się recyclingiem, będącą na rynku dwa lata. Zainwestowałem też własne oszczędności. Zaryzykowałem i mam nadzieję, że ulokowane pieniądze szybko przyniosą zakładany efekt - dodaje.
Uznanie na świecie
Każdy mecz KLZ składa się z dziewięciu walk, trzech w stylu klasycznych, trzech w stylu wolnym i trzech z udziałem kobiet. Z myślą o publiczności, Polacy zdecydowali się na pionierskie rozwiązanie - uproszczono punktację walk. W ten sposób powstał innowacyjny format rozgrywek. Cały zapaśniczy świat z podziwem patrzy na Polskę.
- Na naszym systemie ligę chcą zbudować Węgrzy, do tego Bułgarzy, Serbowie, Niemcy, Ukraińcy i Białorusini - wyjaśnia Fedorowicz, który myśli także o stworzeniu rozgrywek wzorem piłkarskiej Ligi Mistrzów. - Coś takiego na pewno zrobimy - jak nie wspólnie, to ja sam będę chciał coś takiego stworzyć, pod warunkiem, że pojawi się potężny sponsor. Wtedy wspólnie zrzeszalibyśmy drużyny z innych krajów. Zainteresowanie jest naprawdę bardzo duże - komentuje.
Krajowa Liga Zapaśnicza w Polsce cieszy się sporym zainteresowaniem. Hale pękają w szwach. - Wszędzie są pełne hale. Nie jest to publiczność kilkutysięczna, ale 1000-1500 osób przychodzi na mecze - wyjaśnia Fedorowicz.
Liczy na wsparcie
Fedorowicz nie ukrywa jednak, że potrzebuje wsparcia. - Od zawsze marzyłem o stworzeniu ligi, ta decyzja we mnie dojrzewała. Robię to, co podpowiada mi serce, i jak do tej pory głos serca zawsze się sprawdza. Pieniądze nie są podstawowym problemem. Jeżeli masz dobry produkt i przemyślaną strategię rozwoju, sukces to tylko kwestia czasu. Wierzę, że rozgrywki obronią się zarówno pod względem finansowym i sportowym - opowiada.
- Dzięki resortowemu programowi "Dobre praktyki w sporcie przy udziale spółek skarbu państwa" rozmawiamy z jedną ze spółek i jedną potężną prywatną firmą. Mam nadzieję, że na przełomie miesiąca wszystko się wyjaśni - dodaje.
Kibiców na trybuny przyciągają olimpijczycy, w tym brązowe medalistki igrzysk, Agnieszka Wieszczek-Kordus i Monika Michalik. Spośród krajowej czołówki brakuje tylko Damiana Janikowskiego. - Szkoda, że Damian tak szybko odszedł do MMA. Wiem, że odmówił Józefowi Traczowi z Wrocławia, skąd sam pochodzi. Jego decyzja, trzymam za niego kciuki - podkreśla Fedorowicz.
Do KLZ zgłosili się już pierwsi obcokrajowcy. - Mamy w tej chwili czterech zawodników spoza kraju - między innymi dwukrotną wicemistrzynię świata oraz mistrzynię świata juniorek. Powoli te gwiazdy do nas docierają - komentuje.
Nadzieja na lepsze jutro
Wśród rodzimych zawodników można już dostrzec takich, którzy być może wkrótce przyniosą sporo radości polskim kibicom. - Są dwie dziewczyny, Kasia Mądrowska i Natalia Strzałka. Co do mężczyzn - zachowują swój poziom. Ci, co mają wygrać, wygrywają. Póki co nie zauważyłem kogoś, kto by się tak wybił jak Kasia czy Natalia - stwierdza Fedorowicz.
Pierwszym zawodowym mistrzem Polski został AKS Wrestling Team Piotrków Trybunalski. KLZ w kolejnym sezonie ma się rozwinąć. Do udziału w rozgrywkach szykują się kolejne zespoły, zaplanowano też wprowadzenie systemu play-off. - Myślę, że zapasy się obronią. Ta liga jest bardzo widowiskowa - podsumowuje Damian Fedorowicz.
Artur Długosz i Marcin Górczyński