System Halo uratował życie Japończykowi. "Teraz rozumiem jak to działa"

Materiały prasowe / Russian Time / Tadasuke Makino
Materiały prasowe / Russian Time / Tadasuke Makino

Tadasuke Makino to pierwszy kierowca, którego życie zostało uratowane dzięki systemowi Halo. Gdyby nie pałąk ochronny nad jego głową, Japończyk zostałby trafiony oponą w wyścigu Formuły 2. - Teraz rozumiem jak ten system działa - mówi Makino.

Do wypadku Tadasuke Makino doszło w niedzielnym wyścigu Formuły 2 na torze Catalunya. W czwartym zakręcie Japończyk został trafiony przez swojego rodaka, Nirei Fukuzumiego. Maszyna Japończyka wystrzeliła w powietrze i przeleciała tuż nad głową Makino.

Dopiero analiza zdjęć samochodu Makino po wyścigu pokazała jak niewiele brakowało, by w Barcelonie doszło do tragedii. Na pokrywie silnika oraz systemie Halo w pojeździe 20-latka widoczne były ślady, które pozostawiła po sobie opona z samochodu Fukuzumiego.

- Myślę, że Halo uratowało mi życie. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem samochód z tym systemem, to nie uważałem go za dobre rozwiązanie. Bo ogranicza on jednak pole widzenia. Teraz Halo mi jednak pomogło i myślę, że to jest naprawdę ważne. Zrozumiałem dzięki temu jak ten system działa - powiedział młody Japończyk.

Kierowca ekipy Russian Time ma świadomość, że gdyby nie pałąk ochronny, to być może wyścig w Barcelonie zakończyłby się dla niego tragicznie. - Nie wiem, co by się wydarzyło bez Halo. Myślę, że ta opona po prostu trafiłaby w mój kask. Na pewno system ogromnie mi pomógł - dodał.

Charlie Whiting już zapowiedział, że incydent z niedzielnego wyścigu zostanie dokładnie zbadany przez FIA. Dyrektor wyścigowy F1 podkreślił, że wstępna analiza wykazała, że bez systemu ochronnego, Makino mógłby doznać poważnych obrażeń.

Tymczasem George Russell, zwycięzca wyścigu F2 na torze Catalunya, skrytykował system Halo. Brytyjczyk stwierdził, że z powodu dodatkowej ochrony kierowcy trudno ocenić jak intensywne są opady deszczu.

- Mówił już o tym Carlos Sainz na początku roku. W przypadku deszczu jest mniejsza szansa, że krople deszczu spadną na wizjer w kasku, bo pałąk ochronny je zablokuje. W efekcie może padać mocniej niż myślimy. Tymczasem dla nas, kierowców, krople na wizjerze to jedyny punkt odniesienia. Przekonałem się o tym w ten weekend, gdy wjechałem w trzeci i czwarty zakręt, po czym okazało się, że pada deszcz - stwierdził Russell.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Komentarze (0)