Koronawirus. Będą rekompensaty finansowe dla zespołów. MotoGP lepiej radzi sobie z kryzysem niż Formuła 1

Materiały prasowe / Monster Yamaha / Na zdjęciu: Valentino Rossi
Materiały prasowe / Monster Yamaha / Na zdjęciu: Valentino Rossi

MotoGP po raz kolejny pokazuje, że lepiej radzi sobie z kryzysem spowodowanym koronawirusem niż F1. W motocyklowych mistrzostwach świata właśnie rozpoczęły się negocjacje z zespołami, co do rekompensat finansowych.

Hiszpańska Dorna, która zarządza motocyklowymi mistrzostwami świata MotoGP, nie chce pozostawić zespołów na lodzie w czasach pandemii koronawirusa. Jak ustalił "Speedweek", właśnie ruszyły negocjacje, które mają ustalić wysokość rekompensaty dla zespołów, które sporą stracą na obecnym kryzysie.

MotoGP znajduje się bowiem w podobnym położeniu jak Formuła 1. Z powodu COVID-19 odwołano pierwsze wyścigi nowego sezonu, choć zrobiono to w znacznie lepszym stylu - szefowie królewskiej serii zaczęli działać zawczasu i nie dopuścili do skandalu, jaki miał miejsce przy okazji GP Australii w F1, które odwołano za pięć dwunasta.

W MotoGP i F1 najprawdopodobniej nie uda się rozegrać takiej liczby wyścigów, jaką planowano na początku roku. Wprawdzie motocyklowe mistrzostwa świata już przedstawiły poprawiony kalendarz i rywalizacja ma zakończyć się pod koniec listopada, zamiast na jego początku, ale pod znakiem zapytania stoją ciągle majowe wyścigi MotoGP.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

- Najważniejsze jest to, że wszystkie strony zaangażowane w mistrzostwa trzymają się razem. Mamy wsparcie szefa Dorny, prezydenta FIM, promotorów wyścigów. W F1 przy okazji Grand Prix Australii było widać różnice w zdaniach między organizatorem rundy w Melbourne a F1. U nas tego nie ma - powiedział "Speedweekowi" Herve Poncharal, właściciel zespołu Tech3 Racing i szef stowarzyszenia IRTA, które skupia ekipy MotoGP.

Mniejsza liczba wyścigów oznacza dla ekip mniejsze premie od sponsorów, bo nie uzyskają oni tak znaczącej ekspozycji logotypów jak zakładali. Tego budżety, zwłaszcza tych mniejszych ekip, nie są w stanie wytrzymać. Dlatego pojawił się pomysł, by wypłacić im rekompensaty.

- Wszystkie małe ekipy trzymają się razem, wspólnie myślimy jak sobie poradzić z sytuacją. Dbamy o nasz personel, tak aby zespoły pozostały przy życiu. Przyjdzie taki dzień, że znów będziemy się mogli ścigać. Jeśli do tego czasu zbankrutujemy, to nie będzie komu się ustawiać na polach startowych - dodał Poncharal.

- Póki co, dostajemy pieniądze od sponsorów, ale wielu z nich później nie będzie w stanie nam zapłacić obiecanych kwot, bo sami mają problemy. My to rozumiemy. Do tego Dorna płaci nam za każdy wyścig. Jeśli będzie ich mniej, to otrzymamy mniejsze premie - wyjaśnił Poncharal.

Negocjacje z Dorną mają ustalić, ile powinna wynosić minimalna kwota, jaką zespoły potrzebują do przetrwania w tym trudnym okresie. W tej chwili nie otrzymują one bowiem żadnych środków od organizatora MotoGP, skoro nie odbył się jeszcze ani jeden wyścig królewskiej kategorii.

- Mamy szczęście, że po drugiej stronie stołu mamy naprawdę wyrozumiałego partnera, jakim jest Carmelo Ezpeleta, szef Dorny - zakończył Poncharal.

Czytaj także:
Sergio Perez zmartwiony sytuacją spowodowaną koronawirusem 
Wymiana kierowców pomiędzy Renault a Ferrari?

Komentarze (0)