Historia Stephane'a Paulusa. Nie ma czucia w nogach, a startuje w wyścigach motocyklowych

Facebook / Stephane Paulus / Stephane Paulus
Facebook / Stephane Paulus / Stephane Paulus

O tym, że jazda na motocyklu może być niebezpieczna przekonał się Stephane Paulus. Francuz w 2003 roku uległ wypadkowi i porusza się na wózku inwalidzkim. Nie zrezygnował jednak z maszyny, nadal bierze udział w wyścigach i zachęca do tego innych.

W tym artykule dowiesz się o:

Pasję do motocykli u Stephane'a Paulusa zaszczepił jego ojciec. To dzięki niemu Francuz już jako dziecko usiadł na pierwszych maszynach. Regularnie zaczął jeździć jako 11-latek. W wieku 16 lat rozpoczął naukę stuntu. To nowa dyscyplina sportowa, od niedawna oficjalnie uznawana przez FIM, polegająca na wykonywaniu różnych trików motocyklowych.

Tragiczny wypadek

We wrześniu 2003 roku, gdy miał 21 lat, Paulus przeżył tragiczny wypadek. Wracał do domu w nocy, wjechał w bardzo dobrze znany mu zakręt i następujący po nim przejazd kolejowy. Tym razem popełnił jednak błąd. Wyleciał z drogi przy sporej prędkości. Doznał uszkodzenia kręgosłupa, przez trzy tygodnie był w śpiączce. Gdy się obudził, usłyszał wyrok - już nigdy więcej nie będzie mu dane stanąć na nogach.

- Mijałem ten zakręt setki razy. Po wypadku głowa była cała, tylko kręgosłup został naruszony. Lekarze utrzymywali mnie w śpiączce przeze trzy tygodnie. Po wybudzeniu zdałem sobie sprawę jak trudne jest życie osoby niepełnosprawnej. Pomyślałem, że doigrałem się. Potrzebowałem ponad dwóch lat, aby się z tym uporać psychicznie i odbić się od dna - wspomina wydarzenia sprzed lat Paulus.

Nowe życie

Paulus próbował uporządkować swoje życie po wypadku. Znajomi chcieli przekonać go do jazdy motocyklem z wózkiem bocznym, jednak rola pasażera nie przypadła mu do gustu. - Nie sprawiało mi to frajdy - twierdzi.

ZOBACZ WIDEO: Kosecki i Saganowski bronią decyzji dotyczącej Krychowiaka. "Łatwo jest zawodnika przetrenować"

Francuz wybrał inną drogę. Zaczął przerabiać motocykl, tak by dopasować go do swojej niepełnosprawności. Opracował i opatentował nawet specjalny system, który pomaga w zakrętach. Dzięki niemu, pomimo braku czucia w nogach, kontuzjowana osoba może zachować odpowiedni balans w zakrętach.

Kluczowe dla Paulusa były wydarzenia z 2010 roku. Wtedy został zaproszony do udziału przy filmie dokumentalnym o stunterach. To przypomniało mu o jego pasji. - W moim motocyklu wszystkim steruje się na kierownicy. Zmiana biegów, tylny hamulec. To będzie dziwne, co powiem, ale zacząłem odkrywać jazdę na nowo. Pewne automatyzmy wracają naturalnie, z kolei inne braki człowiek świadomie nadrabia. Gdy jestem w zakręcie, to więcej teraz pracuję rękami. Obieram nieco inną ścieżkę jazdy, ale nie mam problemów - informuje Paulus.

Powrót na motocykl
 
W 2011 roku Francuz zapragnął zrobić coś więcej. Odnowić licencję, uprawniającą do startów w półamatorskich wyścigach, powrócić na tor. Paulus zdał sobie sprawę, że dalsza jazda po ulicy może być niebezpieczna i może zakończyć się dla niego tragicznie. Zaczął trenować na torach Estoril czy Magny-Cours, które są znane z goszczenia zawodników MotoGP czy World Superbike.

Po dwunastu miesiącach dopiął swego. Wziął udział w wyścigu Monster Race, w którym rywalizują niepełnosprawni. Tyle, że los przypomniał mu, jak niebezpieczną pasją są motocykle. Podczas zawodów doszło do śmiertelnego wypadku Antoine'a Collignona, jednego z organizatorów wyścigu.

- Wracałem z Monster Race i byłem zdenerwowany. Zawsze wychodziłem z założenia, że jazda na torze nie jest tak niebezpieczne, jak na ulicy. A tu zginął człowiek. Bardzo mnie to dotknęło. Moja żona była wtedy w ciąży, sam byłem po ciężkim po wypadku. Nie wiedziałem, co robić. Jednak ochłonąłem i zgłosiłem się do kolejnego wyścigu. Byłem w nim czwarty - mówi Paulus.

Walka z Francuską Federacją Motocyklową

W 2013 roku Paulus otrzymał jednak niespodziewany cios od Francuskiej Federacji Motocyklowej (FFM). Działacze nie wydali mu licencji uprawniającej do startów w wyścigach na terenie kraju. Był zły, ale na swój sposób rozumiał ich tok rozumowania.

- Żyjemy w takim świecie, że trzeba być zabezpieczonym z każdej strony. Jeśli na torze dojdzie do jakiegoś incydentu między dwoma zawodnikami, a jeden z nich będzie niepełnosprawny, to zawsze pojawi się ten argument, że przyczyną wypadku była niepełnosprawność. FFM nie miała wyboru, musiała dmuchać na zimne - ocenia.

Decyzja FFM sprawiła, że Paulus sprzedał swój motocykl, Suzuki GSX-R1000 K8. Poznał jednak Kevina Sinomonato, niepełnosprawnego motocyklistę. Wspólnie założyli organizację Handi Free Rider, skupiającą ludzi z podobnymi problemami. Okazało się, że brak francuskiej licencji nie jest przeszkodą, by startować w innych krajach.

Pierwsze efekty działalności "Handi Free Rider"

Francuzi nawiązali współpracę z fundacją Di Di we Włoszech i zaprosili do swojego projektu firmę Bridgestone. W 2014 roku w Vallelundze mieli zorganizować pierwszy wyścig dla niepełnosprawnych. Tyle, że... Paulus nie miał już wtedy motocykla. Z pomocą przyszła mu jednak ekipa Espace Motos, która rywalizowała w wyścigach długodystansowych. Podarowała mu jeden ze swoich modeli Suzuki.

Kolejny przełom w życiu Paulusa nastąpił w 2015 roku. Wtedy zajął trzecie miejsce w wyścigu wytrzymałościowym na dystansie 300 km w portugalskim Portimao. Zainteresowały się nim francuskie media. Liczne występy w telewizji, nagłośnienie problemu z FFM okazało się właściwą drogą. Federacja zmiękła i zaczęła z nim współpracę.

Efekt był taki, że już w 2016 roku odbyło się kilka zawodów motocyklowych dla osób niepełnosprawnych. Przed Grand Prix Francji w MotoGP Paulusowi udało się nawet wykonać pokaz stuntu. Ludzie byli pod wrażeniem, gdy widzieli jak osoba niepełnosprawna jest w stanie jeździć na jednym kole i wykonywać dość trudne triki. W tym roku było podobnie. Znów punktem kulminacyjnym była organizacja wyścigu dla niepełnosprawnych przy okazji MotoGP na torze Le Mans. Paulus oraz jego znajomi mieli nie tylko okazję poznać takie legendy jak Valentino Rossi czy Marc Marquez, ale było im dane rywalizować przy pełnych trybunach.

Ciąg dalszy nastąpi

Paulus ma świadomość, że jego historia może stanowić inspirację dla wielu innych osób, które borykają się z problemami po wypadku na motocyklu. - Głównym celem Hand Free Rider jest umożliwienie innym, by czerpali z mojego doświadczenia. Pokazanie im, że można przygotować motocykl dla osoby niepełnosprawnej. Ostatnio poznałem nawet Belga, który od 35 lat marzył, by wrócić na maszynę. Po naszej rozmowie kupił Aprilię z automatyczną skrzynią biegów i zaczął jeździć! - zdradza Paulus.

Sam ma jednak świadomość, że nie zejdzie z dawno obranej drogi i ma nadzieję, że do jego akcji będą przyłączać się kolejne osoby. W pierwszym organizowanym przez niego wyścigu dla niepełnosprawnych udział wzięło 14 osób, w tym roku takich było już 30. Z różnych krajów.

- Pierwsze lata po wypadku poświęciłem mojej niepełnosprawności, rodzinie, pracy. Tylko to się liczyło. Teraz mam też pasję. Nadal przeżywam moment wypadku, ale życie musi iść dalej. Niektóre osoby nie są niepełnosprawne, ale nie mają celu w swoim życiu. Dlatego uważam, że najlepiej korzystać z niego pełnymi garściami. To najlepszy sposób - apeluje Paulus

Paulus a sprawa polska

Przypadek Paulusa może też stanowić dobry początek dyskusji o sytuacji motocyklistów w Polsce. Przed rokiem w naszym kraju doszło do 2299 wypadków z ich udziałem. Zginęło 232 kierujących motocyklami. Obrażenia odniosło z kolei 1846 motocyklistów. Część z nich z pewnością nigdy więcej nie usiądzie na swoich maszynach.

- U nas ciągle pokutuje myślenie, że po takich wypadkach najlepiej nie wychodzić z domu, choć to też na szczęście się zmienia. Historia Paulusa może stanowić inspirację dla niejednej osoby, ale też trzeba pamiętać o różnicach finansowych pomiędzy Polakami a Francuzami - analizuje psycholog Katarzyna Łapczyńska.

Łapczyńska sama wie o czym mówi, bo w wolnych chwilach trenuje stunt motocyklowy i jazdę na torze. W marcu tego roku sama przeżył wypadek, w którym doznała skomplikowanego złamania nogi. Jednak dość szybko wróciła na maszynę. - Ludzie są zdziwieni, gdy widzą, że ktoś ma problemy z normalnym poruszaniem, a potem wsiada na motocykl. Nie mają jednak świadomości, że w trakcie jazdy uraz może nie stanowić problemu. Poza tym, to też forma rehabilitacji. Tyle, że psychicznej. To trochę jak z przypadkiem Roberta Kubicy. On też mówi, że za kierownicą auta nie odczuwa skutków wypadku sprzed lat, a w życiu codziennym tak - dodaje Łapczyńska.

Paulus w pełni się z tym zgadza. - Sam nie wiem jak można jeździć wolno. Gdy jadę motocyklem 130 km/h, to czuję nudę. Prędkość zawsze mnie pociągała. I pomimo wypadku, prowadzę życie o jakim zawsze marzyłem - podsumowuje Francuz.

Komentarze (0)