Ogłoszenie współpracy pomiędzy Jaimie van Sikkelerusem a MVR Racing ogłoszono w grudniu 2016 roku. Ustalono wtedy, że Holeneder będzie ścigać się w serii World SuperSport, która odbywa się przy okazji wyścigów World Superbike. Ze względu na ograniczenia budżetowe, Holender miał występować jedynie w europejskiej części sezonu i rywalizować o miano mistrza Europy WSS.
Z czasem w padoku WSBK zaczęły się pojawiać informacje o braku chemii na lini zawodnik - zespół. Tak było chociażby w Assen, gdzie van Sikkelerus liczył na uzyskanie dobrego wyniku przed własnymi kibicami. Decyzję o zakończeniu współpracy podjęto ostatecznie po wyścigu na włoskiej Imoli. Poinformowała o tym ekipa MVR Racing w specjalnym komunikacie. Holender zamierzał jednak dokończyć sezon, choć już na własną rękę.
Tutaj pojawiły się schody. Zgodnie z regulaminem, to zespół wystawia zawodnika do rywalizacji w wyścigu. Szefostwo MVR Racing wyszło jednak z założenia, że umowa pomiędzy stronami została rozwiązana na wniosek van Sikkelerusa. Dlatego zespół nie ma już żadnych zobowiązań względem Holendra i nie musi przygotowywać mu motocykla do wyścigów. Dlatego też pod koniec lipca zakontraktowano Keva Coghlana. Brytyjczyk ma wystąpić w barwach nowej ekipy w najbliższy weekend na niemieckim Lausitzringu.
W tej sytuacji van Sikkelerus zapowiedział wycofanie się z dalszej rywalizacji w WSS. Równocześnie Holender wniósł sprawę do sądu. Pierwsza rozprawa odbyła się 8 sierpnia. Po dwóch rozprawach sędzia stanął po stronie holenderskiego motocyklisty. Zgodnie z wyrokiem, ekipa MVR Racing musi zapłacić swojemu byłemu zawodnikowi 20 tys. euro za każdy wyścig, w którym on nie wystąpi.
Sprawa będzie mieć ciąg dalszy. Przedstawiciele ekipy MVR Racing jeszcze nie wnieśli apelacji na wyrok, nie wycofano też Coghlana z listy startowej najbliższego wyścigu WSS w Niemczech.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Kowalczyk "pakuje". Kot na wakacjach