Od kilku lat Valentino Rossi nie potrafi odnieść zwycięstwa przed własnymi kibicami na torze Mugello. W tym roku wydawało się, że 37-latek zakończy złą passę, po tym jak w świetnym stylu odniósł zwycięstwo w kwalifikacjach i zapewnił sobie pole position.
Na pierwszych metrach niedzielnego wyścigu Rossi stracił prowadzenie na rzecz Jorge Lorenzo, ale był w stanie jechać zaraz za plecami Hiszpana. Kilkukrotnie "Doctor" próbował nawet wyprzedzić rywala, ale kontry aktualnego mistrza świata były skuteczne. Walka pomiędzy Rossim a Lorenzo zakończyła się na ósmym okrążeniu, gdyż w motocyklu Włocha doszło do awarii silnika.
- Ogromna szkoda, że tak się stało. Zawsze można żałować, jeśli miało się problemy z motocyklem w trakcie wyścigu. Jednak tym razem to uczucie żalu jest spotęgowane tym, że stało się to na Mugello przed własnymi kibicami. Byłem bardzo konkurencyjny w wyścigu i bardzo szybki. Miałem dobry start i byłem blisko lidera. Myślę, że mógłbym walczyć o zwycięstwo, bo moje tempo było naprawdę mocne - powiedział Rossi.
Wcześniej Rossi nie punktował w Grand Prix Ameryk w Austin, gdzie zanotował upadek. W efekcie jego sytuacja w mistrzostwach nie wygląda najlepiej. "Doctor" jest trzeci i ma na swoim koncie 78 punktów. Jego strata do prowadzącego Lorenzo wynosi jednak aż 37 punktów. - Zero punktów do klasyfikacji za wyścig na Mugello bardzo boli. Lorenzo i Marquez byli na dwóch pierwszych pozycjach, więc moja strata do nich jest teraz bardzo duża. Jednak czasem tak się dzieje. Pozytywną rzeczą jest to, że byłem niezwykle konkurencyjny przez cały weekend. Mogłem walczyć o zwycięstwo, więc teraz czekamy na wyścig w Barcelonie. Tor Catalunya jest jednym z moich ulubionych. Uwielbiam się tam ścigać, więc myślę, że pokażemy tam dobry potencjał - dodał Włoch.
ZOBACZ WIDEO Rajd Akropolu: efektowna szarża Kajetanowicza