Niemal od początku wyścigu Valentino Rossi toczył z Marcem Marquezem pojedynek o trzecie miejsce. Gdy tylko Włoch wyprzedził Hiszpana, ten nie pozostawał mu dłużny i odzyskiwał straconą pozycję. Najbardziej korzystał na tym Jorge Lorenzo, walczący z Rossim o tytuł, który odjeżdżał "Doctorowi".
Rossi nie wytrzymał nerwowo i na siódmym okrążeniu próbował ostro wypchnąć Marqueza na zewnętrzną, co doprowadziło do upadku hiszpańskiego motocyklisty. Dyrekcja wyścigu ukarała za ten incydent "Doctora" trzema punktami karnymi, a biorąc pod uwagę, że 36-latek miał już na swoim koncie jeden punkt, w kolejnym wyścigu ruszy do końca stawki.
Start z ostatniej pozycji w Walencji ma spory wpływ na losy tytułu mistrzowskiego, gdyż Rossi ma tylko siedem punktów przewagi nad drugim w klasyfikacji Lorenzo. - Nie wiem czy straciłem szansę na tytuł, ale na pewno będzie mi trudno. Kara jest zbyt surowa. Dostałem jeden punkt karny za incydent z kwalifikacji w Misano, gdzie nie zobaczyłem Jorge Lorenzo na szybkim okrążeniu, choć on i tak zdobył wtedy pole position. Nigdy wcześniej nie dostałem punktów, bo jestem uczciwy na torze. Wtedy popełniłem błąd i sytuacja nie była dla mnie łatwa - powiedział Rossi do dziennikarzy na specjalnie zwołanym briefingu, gdyż Włoch nie przyszedł na konferencję prasową zaraz po zakończeniu wyścigu.
Włoch nie ukrywa, że podczas Grand Prix Malezji Marquez specjalnie go blokował. - Jestem rozczarowany tą karą. Marquez wygrał tę walkę. On zadecydował o losach mistrzostwa. Doprowadził do sytuacji, w której mogę stracić tytuł. Myślę, że jest teraz bardzo szczęśliwy z takiego zakończenia sprawy. Zdobycie mistrzostwa będzie trudne. Trzy punkty karne oznaczają start z końca stawki, a wtedy sięgnięcie po tytuł jest niemal niemożliwe. Nie chciałem upadku Marqueza w Grand Prix Malezji, stąd ciężko mi się z tym pogodzić - dodał "Doctor".
Wydarzenia z niedzielnego wyścigu są pokłosiem czwartkowej konferencji prasowej, na której Rossi zaatakował Marqueza. Włoch powiedział wtedy, że już podczas Grand Prix Australii "MM93" specjalnie go blokował, aby pomóc Lorenzo w walce o tytuł. - Nie żałuję tego co wtedy powiedziałem, ale fakt jest taki, że to zdenerwowało Marca. Sprowokowałem go do jeszcze gorszego działania, ale co miałem zrobić? Gdybym nic nie powiedział, to znowu jechałby wyścig w podobny sposób do tego z Australii. Pomyślałem, że jeśli powiem prawdę, to postąpi nieco inaczej. Jednak jego reakcja była odwrotna. Może on po prostu bardziej lubi Jorge - stwierdził Rossi.
36-latek jest przekonany, że jego relacje z Marquezem pogorszyły się z powodu wydarzeń z Grand Prix Argentyny i Grand Prix Holandii. Wtedy Hiszpan przegrał ostrą walkę na łokcie z Rossim. - Jest zły za Argentynę, bo uważa, że doprowadziłem do jego upadku celowo. Podobnie wygląda sytuacja z Assen. Tymczasem to Marquez jest jedynym zawodnikiem w stawce, który do samego końca opóźnia hamowanie i grozi to wylądowaniem poza torem - podsumował Rossi.