To miało być spełnienie marzeń. Fatalny wypadek Polaka w Czechach

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Rafał Dziombek
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Rafał Dziombek

- Od wypadku minęło kilka miesięcy, a my coraz rzadziej słyszymy, że Rafał zacznie chodzić - mówi nam Weronika Cichoń, narzeczona Rafała Dziombka, który doznał poważnej kontuzji podczas treningu motocyklowego na torze w Brnie.

W tym artykule dowiesz się o:

Rafał Dziombek ma 34 lata. Mieszka z narzeczoną i synem w Piekarach Śląskich. Motocykle były obecne w jego życiu od dzieciństwa. Był w drugiej klasie podstawówki, gdy dziadek podarował mu "motorynkę". - Rodzice byli niepewni moich umiejętności jazdy, ale zapewniłem ich, że potrafię jeździć. Po wrzuceniu pierwszego biegu motorynka ruszyła, a ja wylądowałem na płocie mojej cioci - wspomina tamte chwile po latach.

Chciał spełniać marzenia

Niegroźny wypadek sprawił, że trzeba było "negocjować" z rodzicami możliwość dalszej jazdy na motocyklu. Takową otrzymał, ale też szybko okazało się, że "motorynka" ma to do siebie, że częściej trzeba ją naprawiać, niż można na niej jeździć. Wspomagał go w tym dziadek, który potrafił wykonać niezbędne remonty i modyfikacje.

- Do dziś pamiętam moją radość, gdy udało się mi się przejechać pierwszy kilometr bez żadnej awarii. Dziadek całe życie wspierał mnie w pasji motocyklowej, niejednokrotnie dając mi pieniądze na paliwo. Z czasem mój dziadek kupił mi kolejny motorower, na którym doskonaliłem dalsze umiejętności jazdy. To na nim połamałem sobie pierwsze żebro, jeżdżąc w terenie - dodaje rozmówca WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Joanna Jóźwik nawiązała do początków przygody ze sportem

Tym razem nie było już tak łatwo. Mama zabroniła Rafałowi jazdy na motocyklu, ale ten znów się nie poddał. Odłożył pieniądze na zakup motocykla. Na Yamasze FZX 750 zaczął trenować stunt - sport polegający na wykonywaniu efektownych trików. Później była jeszcze nieco spokojniejsza Yamaha XV 1700, aż w końcu spełnienie marzeń - sportowe BMW S1000RR.

- Chciałem doskonalić swoje umiejętności i jeździć po torach wyścigowych, by w kontrolowanych warunkach spełniać marzenia - mówi polski motocyklista.

Jeden dzień zmienił wszystko

Wszystko zmieniło się 8 lipca 2024 roku. Zegarek wskazywał godz. 11.06 - Weronika Cichoń zapamiętała to bardzo dobrze. Była obecna w padoku toru w Brnie i oczekiwała, aż dobiegnie końca sesja treningowa z udziałem jej narzeczonego. On jednak do boksów nie wrócił. Organizatorzy poinformowali Weronikę, że miał poważny wypadek na jednym z zakrętów. - Nigdy nie zapomnę słów lekarza: "Jego stan jest stabilny, ale nie będzie chodził". Nie chciałam w to wierzyć - mówi.

Lekarze stwierdzili u polskiego motocyklisty m.in. stłuczenie płuca lewego, złamanie wielu żeber, ale przede wszystkim - złamanie kręgosłupa. - Myślałam, że to zły sen, z którego za chwilę się wybudzę. Patrzyłam na syna i zastanawiałam się, jak mam mu wytłumaczyć, że jego ukochany tatuś nie będzie się z nim wygłupiał tak jak zawsze, nie będzie go podrzucał, nie pójdzie z nim na rower, nie pogra z nim w piłkę - dodaje nasza rozmówczyni.

Weronika Cichoń założyła w sieci zrzutkę, by zgromadzić środki na leczenie narzeczonego i dostosowanie się do nowego życia. Rafał Dziombek ma w tym momencie sprawną tylko lewą rękę. W ciągu kilku miesięcy zrobił jednak spore postępy. Zaraz po wypadku mógł tylko leżeć, każdy najmniejszy ruch sprawiał mu ogromny ból.

Obecnie Rafał Dziombek korzysta z wózka. Potrzebuje pomocy przy wykonywaniu podstawowych, życiowych czynności. Rdzeń nie został przerwany, ale w jego środku widoczne są liczne odłamki. Wśród bliskich 34-latka tli się nadzieja, że jeszcze kiedyś stanie na nogi. O optymizm jednak coraz trudniej. - Minęło kilka miesięcy, a my coraz rzadziej słyszymy o tym, że Rafał zacznie chodzić. Nogi nie reagują w żaden sposób, co zdaniem lekarzy, bardzo źle rokuje - tłumaczy nam Weronika Cichoń.

Weronika Cichoń i Rafał Dziombek
Weronika Cichoń i Rafał Dziombek

- Prawa ręka powoli wraca do sprawności, ale w dalszym ciągu utrudnia wykonywanie codziennych czynności. Na tę chwilę w obojczyku znajduje się metalowa płytka, a w łopatce - druty. W 2025 roku będzie operacja dotycząca wyciągnięcia najprawdopodobniej wszystkich metali z tamtych miejsc. Kość przedramienia również została złamana i jeśli zajdzie taka potrzeba, będzie potrzeba operacja. Mamy ogromną nadzieję, że Rafał zacznie chodzić, bo wtedy również będą rozważane kolejne operacje - dodaje narzeczona motocyklisty.

Konieczna rehabilitacja

Ostatnie miesiące Rafał Dziombek spędził w szpitalu rehabilitacyjnym. Przed nim jednak kolejny turnus w ośrodku w Krakowie. To koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. - Zastanawiamy się również nad innymi ośrodkami. Do tego czasu planujemy rehabilitację domową i dojazdową, dodatkowo zakup potrzebnego sprzętu. Chcemy dać Rafałowi cały wachlarz możliwości, by jak najlepiej pomóc mu stanąć na nogi - mówi jego narzeczona.

Ogromnym wyzwaniem będzie też dostosowanie domu, który nie jest w żaden przystosowany dla osoby niepełnosprawnej. Prowadzą do niego strome schody, droga dojazdowa jest niewybrukowana. Również wewnątrz do pokonania są wysokie schody. Łazienka jest mała, dom ma wąskie przejścia, w których trudno poruszać się na wózku.

Rafał Dziombek z synem - jeszcze przed wypadkiem
Rafał Dziombek z synem - jeszcze przed wypadkiem

- Wykonaliśmy drobne remonty łazienki i kuchni, żeby zwolnić trochę miejsca, zamontować potrzebne uchwyty, wymienić prysznic, ale dom wymaga większego remontu, aby Rafał mógł poruszać się swobodnie po domu i wykonywać podstawowe czynności bez większych trudności - zdradza nam Weronika Cichoń.

Pocieszeniem w trudnej sytuacji dla narzeczonej Rafała Dziombka może być to, że firma, w której pracuje, zachowała się jak należy i podała pomocną dłoń kobiecie. Wykonuje ona swoje obowiązki zdalnie, dzięki czemu może opiekować się synem i dojeżdżać do szpitala, aby widzieć się z ukochanym.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty