Od lutego 2022 roku trwa wojna w Ukrainie sprokurowana przez Rosję, którą wspomogła Białoruś. W marcu tego samego roku poszkodowanemu państwu postanowił pomóc Paweł Szurmiej, dwukrotny olimpijczyk.
Białorusin w rozmowie z ukraińską "Tribuną" wyjaśnił, iż w 1997 roku po raz pierwszy pojechał do Ukrainy i tam spotkał miłość swojego życia. Poznał w tym kraju również wielu wspaniałych ludzi i nie mógł odmówić im pomocy.
W momencie wybuchu wojny przebywał w USA, lecz natychmiast zamierzał dołączyć do ukraińskiej armii. Jakiś czas temu został przeniesiony do białoruskiego oddziału, który walczy przeciwko Rosji.
Szurmiej zdecydował się opowiedzieć o tym, jak wyglądała pierwsza bitwa z jego udziałem. Jego relacja brzmi wstrząsająco. Przebywał wówczas blisko zniszczonego mostu w Irpieniu. Nie był sam.
- Wszystko zaczęło się od rozmowy z Ukraińcem. Miał na imię Wołodia, był weteranem wojny w Afganistanie. Od 2014 roku walczył dla Ukrainy. Był ode mnie starszy o 10 lat. Ucieszył się, że my, Białorusini, przyszliśmy im pomóc. Spotkaliśmy się pół godziny wcześniej. Dokładnie pół godziny przed rozpoczęciem starć. Tylko staliśmy i rozmawialiśmy, kiedy rozpoczął się ostrzał moździerzowy - powiedział Szurmiej.
- Pierwszy strzał rzucił nas dwóch na podłogę. To było drugie piętro. Wstałem, ale on nie mógł. Po kilku minutach musiałem zamknąć mu oczy - zakończył.
Mimo traumatycznych przeżyć, Szurmiej nie zamierza się poddawać. Wielokrotnie już wspominał, że walczy nie tylko za Ukrainę, ale także za Białoruś.
Czytaj także:
Halę ukraińskiego klubu Rosjanie zniszczyli rakietami. Teraz mają skandaliczny pomysł