Dawid Tomala rozpoczął wyścig o godzinie 5:30 miejscowego czasu. Perfekcyjnie zaplanował sobie, jak pokonać 50 kilometrów i zrealizował plan. Po oddaleniu się od konkurentów utrzymywał regularne tempo i nie pozwalał grupie pościgowej na zredukowanie strat. Do mety dotarł w czasie 3:50:08 i wyprzedził o pół minuty srebrnego medalistę z Niemiec.
- Po chodach Roberta Korzeniowskiego przyszedł czas na Dawida Tomalę. Po mistrzowsku rozpracował sobie trasę, temat chłodzenia oraz nawodnienia i nie robiły na nim wrażenia trudne warunki pogodowe. To nie jest przypadkowy chłopak, to młodzieżowy mistrz Europy na 20 kilometrów - mówi Krzysztof Augustyn, trener koordynator kadry narodowej w chodzie na antenie TVP Sport.
- Wiedziałem od czasu mistrzostw Polski w marcu, że Dawid jest w wysokiej formie. Było widać, że jest zdeterminowany, a trening specjalistyczny na 50 kilometrów mu służy. Wysoka temperatura i wilgotność "nie ruszały go" w okresie aklimatyzacji w Japonii. Poczuł krew i zaatakował. Po uśmiechu na 35 kilometrze wiedziałem, że to będzie wielka bomba - wspomina Augustyn.
Dotąd największy sukces Tomali na arenie międzynarodowej to młodzieżowe mistrzostwo Europy na 20 kilometrów. W Tokio zrobił furorę w ostatnim w historii igrzysk chodzie sportowym na 50 kilometrów. Dopiero po raz drugi w karierze wystartował na tym dystansie.
- Miałem pewne obawy, kiedy Dawid wcześnie zaatakował, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Nerwowo trzymaliśmy ściśnięte kciuki. Na dwa kilometry przed metą byliśmy przekonani, że nie ma możliwości dogonienia Dawida - dodaje Krzysztof Augustyn.
ZOBACZ WIDEO: Niespodziewany medal dla Polaka w Tokio. "Już nie będzie kłótni w domu"
Czytaj także: Koniec polskiego duetu? "Od dawna myślał tylko o Tokio"
Czytaj także: Walka do końca w maratonie pływackim. Multimedalistka przechytrzyła rywalki