Roland Garros: zmierzch Muszkieterów

Getty Images / TPN / Na zdjęciu: Richard Gasquet
Getty Images / TPN / Na zdjęciu: Richard Gasquet

Po raz pierwszy w erze zawodowego tenisa do III rundy Rolanda Garrosa nie awansował żaden singlista gospodarzy. Klęska francuskiego tenisa ma też związek z powolnym schodzeniem ze sceny graczy z "pokolenia Muszkieterów".

Na starcie turnieju mężczyzn Roland Garros 2021 stanęło 18 francuskich singlistów. Jednak ilość nie przeszła w jakość. Do II rundy awansowało tylko trzech (Gael Monfils, Richard Gasquet i Enzo Couacaud) i już był to najgorszy wynik reprezentantów gospodarzy w zapoczątkowanej w 1968 roku erze zawodowej.

Klęska

Dalej nie było lepiej. Monfils, Gasquet i Couacaud odpadli w II rundzie. Tym samym francuski tenis doznał niespotykanej klęski - po raz pierwszy w Erze Open do 1/16 finału paryskiego turnieju nie dotarł ani jeden francuski singlista. "Zero francuskiego tenisa w Roland Garros" - napisał o tym zdarzeniu dziennik "L'Equipe".

Ta katastrofa ma związek z powolnym schodzeniem ze sceny czołowych francuskich tenisistów urodzonych w latach 80. XX wieku. Gilles Simon (rocznik 1984), Jo-Wilfried Tsonga (1985) oraz Monfils i Gasquet (obaj 1986) byli uznawani za złote dzieci. Określono ich "pokoleniem Muszkieterów", w nawiązaniu do słynnych przedwojennych Muszkieterów francuskiego tenisa (Jeana Borotry, Jacquesa Brugnona, Henriego Cocheta i Rene Lacoste'a), którzy łącznie zdobyli 18 wielkoszlemowych tytułów w singlu, 14 w deblu, 10 w mikście i w sezonach 1927-32 przyczynili się do sześciu z rzędu triumfów reprezentacji w Pucharze Davisa.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazda tenisa na korcie w zaawansowanej ciąży! "Sprawdziłam, czy wciąż to mam"

Niespełnione pokolenie

Od Simona, Tsongi, Monfilsa i Gasqueta aż takich sukcesów nikt nie oczekiwał. We Francji bardzo za to liczono, że któryś z nich zakończy trwające od 1983 roku i zwycięstwa Yannicka Noaha w Rolandzie Garrosie oczekiwanie na wielkoszlemowy triumf francuskiego singlisty. Żadnemu z nich ta sztuka się nie udała.

Najbliżej był Tsonga. Tenisista z Le Mans w 2008 roku zagrał w finale Australian Open, lecz przegrał decydujący mecz z Novakiem Djokoviciem. Gasquet trzykrotnie wystąpił w wielkoszlemowych półfinałach (Wimbledon 2007 oraz US Open 2013 i 2015). Monfils dwa razy doszedł do 1/2 finału w Wielkim Szlemie (Roland Garros 2008 i US Open 2016). Z kolei Simon najdalej dotarł do ćwierćfinału (Australian Open 2009 i Wimbledon 2015).

Koniec epoki

Muszkieterowie przez wiele lat dawali francuskim radość. Wygrywali prestiżowe turnieje, pokonywali najlepszych, spędzili wiele tygodni w czołowej "10" rankingu ATP. Największego marzenia jednak nie spełnili i zapewne już nie spełnią, bo są na ostatniej prostej karier.

- Bez wątpienia to koniec ery - przyznał Gasquet po czwartkowej porażce 0:6, 5:7, 2:6 z Rafaelem Nadalem. - Ja mam 35 lat, Tsonga 36, Simon - 37, a Gael też 35. Byliśmy wspaniałym pokoleniem. Nigdy nie wygraliśmy turnieju wielkoszlemowego, ale podczas Pucharu Davisa często grała francuska muzyka - przypomniał, podkreślając największy sukces swojego pokolenia - zwycięstwo w Pucharze Davisa w 2017 roku po finale z Belgią (3:2).

Co będzie po Muszkieterach? Przyszłość francuskiego tenisa nie maluje się w kolorowych barwach. Wśród młodych, którzy już zaznaczają swoją obecność w największych turniejach, nie ma graczy znad Sekwany. Dlatego odchodzące ikony francuskiego tenisa namawiają do pracy od postaw i wspierania młodych.

To może być długi kryzys

- Celem jest wypchnięcie młodych do góry. Nie tak, jak było z nami, gdy mieliśmy wrażenie, że jesteśmy ciągnięci w dół. Musimy im pomóc - zaznaczył Tsonga. Wtórował mu Gasquet: - Chcemy, aby starsi pomagali młodym w tych trudnych czasach. Musimy być dla nich przyjaźni, by wyjść z kryzysu.

Nastroje nie są więc optymistyczne. Francuzi na swojego mistrza wielkoszlemowego w singlu czekają 38 lat. I wiele wskazuje, że poczekają jeszcze długo.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Komentarze (1)
avatar
steffen
5.06.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Monfils i Tsonga to jedni z moich ulubionych zawodników. Na bekhendy Gasqueta też miło było popatrzeć, no ale wszystko się kiedyś kończy. Czytaj całość