W ostatnich miesiącach Kei Nishikori częściej niż z rywalami na korcie walczył z własnym zdrowiem. W październiku 2019 roku poddał się operacji łokcia, przez co stracił pierwszą połowę sezonu 2020. Następnie przeszedł zakażenie koronawirusem, a po Rolandzie Garrosie miał kłopoty z ramieniem i nie wystąpił w jesiennych halowych turniejach w Europie.
- Z powodu pandemii koronawirusa wiele turniejów zostało odwołanych. A gdy wróciłem do gry i zacząłem odzyskiwać dobre samopoczucie, musiałem zakończyć sezon - powiedział, cytowany przez "Japan Times", o mijających rozgrywkach, w których rozegrał zaledwie sześć meczów.
Japończyk zamierza się odbić i czeka na 2021 rok. Jako główny cel wskazał występ w igrzyskach olimpijskich, które odbędą się w stolicy jego ojczyzny - Tokio.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot analizuje formę syna. "Jestem w kropce"
- Moje ramię wraca do przyzwoitego poziomu i w przyszłym roku z pewnością wszystko będzie w porządku. Nie mogę doczekać się nowego sezonu. Będę przygotowywał się do igrzysk olimpijskich, zakładając, że się odbędą - mówił.
30-letni Nishikori, niegdyś czwarty tenisista świata i finalista US Open 2014, aktualnie zajmuje 41. miejsce w rankingu. Zdobył 12 tytułów w głównym cyklu, ale ostatni w styczniu 2019 roku w Brisbane.
- W tym roku nie mogłem stawiać czoła tenisistom z czołowej "10" rankingu. A chcę jak najszybciej znów rywalizować na tym poziomie - podkreślił.
Rozczarowujący sezon Matteo Berrettiniego. Włoch wskazał przyczyny niepowodzeń