Po najlepszym w karierze sezonie 2019, w którym Matteo Berrettini zdobył dwa tytuły, zagrał w półfinale US Open i awansował na ósme miejsce w rankingu ATP, minione rozgrywki nie były dla niego tak udane. W 2020 roku Włoch wygrał tylko dziewięć z 15 rozegranych meczów, nie zanotował choćby jednego półfinału, a w klasyfikacji spadł na dziesiątą lokatę.
- Przez cały rok miałem trudności. Źle zacząłem sezon i często byłem kontuzjowany. Walczyłem z czasem, by wrócić do formy. Gdy to mi się udało, rozgrywki zostały zawieszone z powodu pandemii koronawirusa - mówił o przyczynach niepowodzeń w wywiadzie dla "La Gazetta dello Sport".
Najlepszym wynikiem Berrettiniego w sezonie 2020 był ćwierćfinał turnieju w Rzymie. Choć on sam uważa to za duże rozczarowanie. - Przegrałem z Casperem Ruudem. Gdybym wygrał, drugi rok z rzędu awansowałbym do półfinału. O losach meczu zadecydowały dwa punkty - żałował.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta
24-latek z Rzymu czeka na nowe rozgrywki. - To, co osiągnąłem w 2019 roku, było nieoczekiwane, ale zasłużone. Aby do tego nawiązać, potrzebuję rozegrania wielu meczów, by nabrać rytmu. W przyszłość patrzę z przekonaniem - powiedział.
W 2021 roku Turyn będzie gospodarzem ATP Finals. Berrettini, który zagrał w Finałach ATP Tour w 2019 roku w Londynie, wyraził nadzieję, że będzie mógł wystąpić w tej imprezie przed rodzimą publicznością.
- Byłoby to dobre, gdyby włoski tenisista zakwalifikował się do ATP Finals w Turynie. Mam nadzieję, że będę to ja. Ale są też inni tenisiści, którzy potrafią osiągać świetne wyniki i dawać radość kibicom we Włoszech - Jannik Sinner, Fabio Fognini czy Lorenzo Sonego. Jest też wielu młodych graczy, którzy są głodni sukcesów - powiedział rzymianin.