[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jaka jest Iga Świątek, gdy nie osiąga sukcesów na tenisowym korcie?[/b]
Magdalena Smaga, nauczycielka w Autorskim Liceum Ogólnokształcącym numer 42 w Warszawie, była wychowawczyni Igi Świątek: W czasie nauki w naszej szkole sama była sobie sterem, żeglarzem i okrętem. To bardzo zdyscyplinowana osoba, dlatego była w stanie świetnie łączyć życie szkolne i sportowe. Sama pilnowała swoich terminów. My poszliśmy jej na rękę i daliśmy swobodę w ich ustalaniu. A ona była niesamowita w tym, że zaliczała po kilka sprawdzianów na raz. I proszę mi wierzyć, że ze wszystkich dostawała bardzo dobre oceny.
Pani jako jej wychowawca starała się jakoś ułatwić jej ukończenie nauki?
Ona absolutnie nie oczekiwała, żeby prowadzić ją za rękę. Kiedy czasami pytałam, czy trzeba w czymś jej pomóc, tylko się uśmiechała i odpowiadała, że nad wszystkim panuje.
ZOBACZ WIDEO: Iga Świątek większym talentem niż Agnieszka Radwańska? "Taka dziewczyna trafia się raz na milion"
Z jakich przedmiotów radziła sobie najlepiej?
To umysł ścisły. Była bardzo skoncentrowana na matematyce. Zależało jej, żeby egzamin maturalny z tego przedmiotu zdać z bardzo dobrym wynikiem i tak się stało. Jednak z przedmiotami humanistycznymi też świetnie sobie radziła. W czwartek rozmawiałyśmy z panią profesor Bednarczyk, jej nauczycielką języka polskiego, jak chętna do współpracy była Iga. Na lekcjach polskiego przejawiała duże zainteresowanie omawianymi tematami. Zadawała dużo pytań, aktywnie uczestniczyła w dyskusjach, a jej prace czytało się z przyjemnością. Wszystko ją ciekawiło i we wszystkim chciała być dobra.
Była lubiana przez swoją klasę?
Tak. Zawsze służyła pomocą kolegom i koleżankom, którzy mieli problemy z zaliczeniem jakiegoś przedmiotu. Często udostępniała swoje notatki, które robiła perfekcyjnie. Swoją postawą dawała też dobry przykład. Jak pojawiały się narzekania, że uczniowie mają za dużo obowiązków, często przypominaliśmy sobie o Idze i zastanawialiśmy się, jak ona to robi, że udaje jej się łączyć zawodową karierę tenisową z nauką. Oczywiście rozmawialiśmy o niej w ten sposób, kiedy akurat nie było jej w szkole. Staraliśmy się nie otaczać jej kultem, kibicować w dyskretny sposób.
Ponoć zależało jej, żebyście w szkole wiedzieli, jak jej idzie w tenisowych turniejach?
Nie nalegała na to, ale cieszyła się, kiedy słyszała, że obserwujemy jej występy i rozmawiamy o jej osiągnięciach. Wiedziała, że żyjemy jej meczami i jesteśmy z niej dumni. I dziękowała za to, często odpisywała na SMSy z miłym słowami.
W ciągu tych trzech lat w liceum Iga często czymś panią zaskakiwała?
Od początku zaskakiwała przede wszystkim tym, że świetnie zorganizowała swoje życie, że nie potrzebowała niańczenia i miała wszystko pod kontrolą. A jak miała czas, starała się integrować z klasą. Inni uczniowie podpytywali, jak ona to robi. Była dla nich wzorem.
Ogląda pani jej mecze?
Oczywiście. Akurat w czwartek, w dniu półfinału, mieliśmy radę pedagogiczną, więc na żywo oglądać nie mogłam. Widziałam powtórkę, wysłałam SMS-a z gratulacjami. Robię to zawsze, gdy wiem o jakimś jej sukcesie. Dla mnie to wzruszające, że nasza uczennica realizuje swoje marzenia.
I sprowadza zainteresowanie mediów na waszą szkołę.
Zgadza się. Telefon ciągle dzwoni, dziennikarze proszą o informacje, wypowiedzi. Nie ukrywam, że dla mnie to trochę krępujące. Ale z drugiej strony się cieszę, bo to zainteresowanie nami oznacza, że Iga dokonała czegoś wspaniałego.
Czytaj także:
Roland Garros. Ekspert nie ma wątpliwości. "Sponsorzy rzucą się na Igę Świątek"
Roland Garros. Bukmacherzy nie mają wątpliwości - Iga Świątek faworytem