Wojciech Zientarski: Iga była jedną z najlepszych uczennic w szkole. Nie pojmuję, jak ona to robiła

PAP/EPA / JULIEN DE ROSA  / Na zdjęciu: Iga Świątek
PAP/EPA / JULIEN DE ROSA / Na zdjęciu: Iga Świątek

- Dla mnie ona jest geniuszem. Przez 30 lat pracy nie spotkałem się z przypadkiem, żeby zawodowy sportowiec był jednocześnie jednym z najlepszych uczniów w szkole - mówi o Idze Świątek Wojciech Zientarski, dyrektor LO nr 42 w Warszawie.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak Iga Świątek trafiła do szkoły, której jest pan dyrektorem?[/b]

Wojciech Zientarski, dyrektor niepublicznego Autorskiego Liceum Ogólnokształcącego numer 42 w Warszawie: Od kilku lat współpracujemy z Legią Warszawa, nawiązaliśmy ją, gdy prezesem klubu był pan Bogusław Leśnodorski. Uczyli się u nas Krystian Bielik, Radosław Majecki, Sebastian Szymański czy Mateusz Wieteska. Dobrze sobie radzili z nauką, więc rodzice Igi, która wtedy trenowała w sekcji tenisowej Legii, uznali że warto posłać córkę do naszego liceum. Tak jak każdy kandydat musiała zdać nasz egzamin wstępny, potem przejść coś w rodzaju rozmowy kwalifikacyjnej. Chcemy, żeby do naszej szkoły chodziły ambitne dzieciaki, które chcą w życiu robić coś fajnego. Iga taka jest.

Pamięta pan pierwsze spotkanie z nią?

Przyszła ze swoim tatą, olimpijczykiem z Seulu. Szybko urzekła mnie skromnością i bezpretensjonalnością. To po prostu fajny dzieciak, którego nie da się nie lubić.

Jaką była uczennicą?

Bardzo dobrą. Wręcz zdumiewająco dobrą. Dla mnie ona jest geniuszem, jedną z najzdolniejszych osób, z jaką spotkałem się w ciągu w prawie 30 lat pracy nauczycielskiej. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z takim przypadkiem, żeby wyczynowy sportowiec, z ogromnymi obciążeniami treningowymi, który lata po całym świecie na zawodowe turnieje, był jednocześnie jednym z najlepszych uczniów w szkole. Iga dostawała u nas same piątki, często nawet szóstki. Nie jestem w stanie pojąć, jak ona to godziła. Nie była na lekcjach przez dwa albo trzy tygodnie, z nauczycielami kontaktowała się przez maile, dostawała zadania do wykonania, a potem wracała do szkoły i pisała sprawdziany najlepiej z całej klasy.

ZOBACZ WIDEO Roland Garros. Iga Świątek bez słabych punktów? "Chce przejmować inicjatywę i dominować na korcie"

Zapytał pan ją kiedyś "Jak ty to robisz?"

Pytałem kilkukrotnie. Ale ona tylko się uśmiechała. To samo pytanie zadawałem też jej ojcu. Pan Tomasz, tak jak i ja, nie potrafił tego wyjaśnić.

Powiedział pan, że widzi w Idze cechy geniusza. Jakie to cechy?

Jest bardzo zdolna, a przy tym niezwykle zdyscyplinowana. Determinacja, z jaką podchodziła do treningów i do nauki, od samego początku imponowała całej naszej kadrze nauczycielskiej. Tak jak jej skromność - nigdy nie pyszniła się swoimi osiągnięciami, nie było w niej zarozumialstwa. Ma też niezaprzeczalne walory intelektualne. Gdyby nie była zawodową tenisistką, bez trudu dostałaby się na każde studia i zrobiłaby karierę w zawodzie, który wybrała. Wybrała tenis i nie mam wątpliwości, że tę karierę zrobi. I to wspaniałą. Ma wszystkie cechy charakteru, które są do tego potrzebne.

Kiedy zaczęła regularnie startować w najważniejszych tenisowych turniejach, w szkole była pewnie rzadkim gościem.

Zgadza się. Jednak mimo to nie oczekiwała ulgowego traktowania ani indywidualnego toku nauczania. Ułożyliśmy dla niej indywidualną ścieżkę. Pozwalaliśmy jej dostosować rytm pracy z nami do rytmu treningowego i turniejowego.

Wiem, że Idze zależało, żebyśmy jako jej nauczyciele wiedzieli co robi, kiedy jej nie ma. Gdzie jest i jak jej idzie. Była bardzo zaprzyjaźniona ze swoją wychowawczynią Magdaleną Smagą. Sam widziałem, jak w czasie Australian Open po swoich zwycięstwach pytała ją w SMS-ach: "Widziała pani?". Jak Magda odpisywała, że widzieliśmy i gratulujemy, to przysyłała uśmiechniętą buźkę.

A jak wracała na lekcje, nie miała żadnych zaległości. To musiało ją dużo kosztować. Z tego, co wiem, uczyła się w samolotach, w hotelach między meczami i treningami. Nigdy nie poprosiła o taryfę ulgową. Nie usprawiedliwiała się startem w Australian Open albo w Wimbledonie. Jeśli już o coś prosiła, to o rozłożenie materiału, o czas na zaliczenia. Ale żeby potraktować ją łagodniej niż innych - nigdy.

Jak wracała ze swoich wojaży z jakimś trofeum, witaliście ją z honorami?

Nie, ona nawet była temu przeciwna, prosiła swoją wychowawczynię, żeby tego nie robić, żeby nie nagłaśniać jej osiągnięć i traktować jak zwykłą uczennicę. Gratulowaliśmy jej w kameralny sposób. Nie stawialiśmy ołtarzyków, nie robiliśmy gablotki z jej pucharami i wycinkami z gazet. Iga by się zresztą źle czuła, gdybyśmy zaczęli otaczać ją jakimś kultem.

Pamiętam tylko jedną sytuację, kiedy wyróżniłem ją przy wszystkich. Na koniec pierwszej klasy, którą skończyła z jednym z najlepszych wyników, na szkolny apelu powiedziałem do uczniów, że być może kiedyś będą opowiadać swoim dzieciom i wnukom, że skończyli tę samą szkołę, co Iga Świątek. Już wtedy byłem pewien, że czekają ją sukcesy.

W czerwcu zakończyła naukę w waszym liceum. Maturę zdała z dobrym wynikiem.

Nawet z bardzo dobrym. Nie jest zadowolona z matematyki rozszerzonej, ale wszystkie "podstawy" zdała świetnie. Bardzo się cieszę, że wytrwała do końca, bo wcześniej miała wątpliwości, czy uda się jej pogodzić naukę z występami w turniejach. To było chyba po jej zeszłorocznych sukcesach. Wtedy, na prośbę jej taty, wziąłem ją na rozmowę i przekonałem, że w żadnym razie nie powinna rzucać szkoły. Postanowiła uczyć się dalej, i to ze świetnym skutkiem.

Z jakich przedmiotów była najlepsza?

To typ prymuski, świetnej ze wszystkiego. Bardzo dobrze radziła sobie na języku polskim, na matematyce też - umysł ma raczej ścisły.

Zastałem pana w czasie rejsu dookoła Sardynii z grupą 40 uczniów. Ktoś może pomyśleć "bogacze z prywatnej szkoły się bawią".

Całkowita nieprawda. Ten rejs to nie zabawa, a nauka. Lata temu wpadłem na pomysł, żeby w ten sposób uczyć dzieci etyki conradowskiej - dzielności morskiej, umiejętności współpracy w grupie. Dwutygodniowe rejsy robimy od 2000 roku, ten jest naszym siedemnastym.  Mamy cztery jachty. Na każdym jest dziesięciu uczniów, zawodowy sternik oraz nauczyciel. W ciągu tych czternastu dni dzieciaki dostają zwykle w kość. Muszą gotować, szorować pokład, uczestniczyć w wachtach nawigacyjnych. Są załogą, która musi wypełniać swoje obowiązki. I to im się podoba. Kiedy ogłosiłem nabór na tegoroczny rejs, zgłosiło się ponad sto osób. A ja mogę zabrać tylko czterdzieści.

Iga uczestniczyła kiedyś w jednym z takich rejsów?

Niestety, w jej przypadku to byłoby już za dużo.

Mecze Świątek we French Open wszyscy uczestnicy rejsu oglądają razem?

Ostatnich meczów nie widzieliśmy, śledziliśmy je w internecie. Jednak zrobię, co w mojej mocy, żeby kolejne spotkania uczniowie mogli zobaczyć. Szczególnie finał, na który bardzo liczę.

Transmisja z meczu Igi Świątek z Nadią Podoroską w 1/2 finału Roland Garros w czwartek o 15:00 w TVN i na WP Pilot. Pojedynek zobaczysz TUTAJ.

Czytaj także:
Polscy tenisiści zachwyceni grą Igi Świątek. Hubert Hurkacz: To coś naprawdę niesamowitego
Roland Garros. Piotr Sierzputowski: Nie zakładaliśmy, że Iga Świątek dojdzie do półfinału

Źródło artykułu: