W sobotę oglądających relacje z US Open 2020 mogła dopaść konsternacja. Po godz. 15:00 czasu lokalnego, gdy zgodnie z harmonogramem na korcie Louis Armstrong Stadium powinien rozpocząć się mecz Alexandra Zvereva z Adrianem Mannarino, kamery telewizyjne pokazały Niemca wyluzowanego, trzymającego w dłoni telefon i siedzącego w loży na Arthur Ashe Stadium, skąd oglądał pojedynek Denisa Shapovalova z Taylorem Fritzem.
Sęk w tym, że o tej porze powinien być na korcie, by rywalizować z Mannarino. Tymczasem początek spotkania Niemca z Francuzem ciągle był przekładany. Organizatorzy wystosowali lakoniczny komunikat, że "prowadzone są rozmowy oparte na współpracy z organizacjami ds. zdrowia". Ostatecznie spotkanie rozpoczęło się z ponad dwuipółgodzinnym opóźnieniem. Ale bardzo niewiele brakowało, by w ogóle nie doszło do skutku. Władze zdrowotne stanu Nowego Jorku nie chciały bowiem dopuścić Francuza do gry.
Spór o zasady izolacji
Początek sprawy miał miejsce jeszcze przed startem turnieju, gdy Benoit Paire uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa w organizmie. Francuz został wycofany z US Open, a tenisiści, którzy mieli z nim "bliski kontakt", musieli podpisać zmieniony, bardziej rygorystyczny protokół medyczny. Są zobowiązani do codziennego przechodzenia badań pod kątem COVID-19 oraz nie mogą opuszczać swoich pokojów hotelowych z wyjątkiem meczów i treningów. W tej grupie jest Mannarino.
ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność
Francuz jednak rozegrał już dwa mecze w Nowym Jorku (pokonał Lorenzo Sonego i Jacka Socka). Skąd więc wzięły się problemy przed trzecim? Otóż, jak poinformował "New York Times", władze zdrowotne stanu Nowy Jork zanegowały decyzję władz miasta Nowy Jork, które zaakceptowały zmienione założenia protokołu sanitarnego turnieju.
- Około godz. 14:30 szykowałem się do wyjścia na kort, gdy podszedł do mnie jeden z menedżerów ATP i powiedział mi, że Departament Zdrowia stanu Nowy Jork stwierdził, że skoro miałem kontakt z osobą zakażoną koronawirusem, muszę odbywać kwarantannę i nie mogę wyjść na kort - relacjonował Mannarino w rozmowie z "L'Equipe". - Powiedziano mi też, że spróbują skontaktować się z odpowiednimi ludźmi, czy tę decyzję można zmienić - dodał.
Mediacje
- Byłem w pobliżu i czekałem. Usłyszałem, że jest bardzo mała szansa, że zagramy - mówił z kolei Zverev, który zgodził się na opóźnienie meczu. W sprawę zaangażowało się też ATP oraz Novak Djoković. - Byłem świadomy tego, co się dzieje. Komunikowałem się z jego trenerem oraz próbowałem pomóc, rozmawiając z ATP - wyjawił Serb, który w piątek pokonał Jana-Lennarda Struffa.
Negocjacje trwały długo. W końcu, tuż po godz. 17:00 lokalnego czasu, Mannarino dostał zgodę na grę i mecz mógł się odbyć. - Byłem szczęśliwy, że pozwolono mi zagrać. Mimo że przegrałem, cieszę się, że mogłem być na korcie. Chcę podziękować wszystkim, którzy nam pomogli - podkreślił 32-latek ze Soizy, który poniósł porażkę 7:6(4), 4:6, 2:6, 2:6. Wtórował mu Zverev: - Byłem szczęśliwy, że mogłem zagrać. To była decyzja polityczna. My, tenisiści, po prostu czekaliśmy.
Pełna kwarantanna czeka go teraz
Mimo że Mannarino odpadł z turnieju, będzie musiał pozostać w Nowym Jorku do 11 września. Musi dokończyć kwarantannę. Przez to samo przechodzą również pozostali tenisiści, którzy mieli kontakt z Paire'em. Nie mogą opuszczać swoich pokojów, zostali też pozbawieni możliwości treningów, choć początkowo organizatorzy im to zagwarantowali.
- Dla każdego jest inaczej, zależy, kiedy miał ostatni kontakt z Benoitem. Ja nie będę mógł wyjechać z Nowego Jorku do piątku. Ale nie zamierzam narzekać i nazywać tego koszmarem. Ostatecznie pozwolono mi zagrać w turnieju i dać z siebie wszystko na korcie. Tenis to sport, w którym ciągle trzeba się do czegoś dostosowywać i za chwilę zostanie to doprowadzone do skrajności - spuentował reprezentant Trójkolorowych.