W środę działacze All England Lawn Tennis Clubu (AELTC) ogłosili, że tegoroczny Wimbledon nie odbędzie się z powodu pandemii koronawirusa. Jednocześnie poinformowano, że przedłużono zawieszenie tenisowych rozgrywek do 13 lipca, co oznacza, że anulowany został cały "europejski" sezon gry na trawie, włącznie z prestiżowym turniejem na londyńskich kortach Queen's Clubu.
- Bardzo mi przykro, że Wimbledon i turniej w Queen's Clubie zostały w tym roku odwołane - skomentował te informacje Andy Murray, cytowany przez SkySports. - Przy tym, co dzieje się teraz na świecie, najważniejsze jest zdrowie. Nie mogę doczekać się powrotu na trawę w przyszłym roku. Mam nadzieję, że wszyscy pozostaną zdrowi i bezpieczni - dodał.
Do odwołania Wimbledonu odniósł się również Jamie Murray. Były deblowy zwycięzca The Championships, który już kilkanaście dni temu twierdził, że rozegranie turnieju w tym roku nie będzie możliwe, ocenił, że organizatorzy podjęli dobrą decyzję.
- Przy wszystkich ograniczeniach obowiązujących teraz w kraju było to nieuniknione. Zdrowie i bezpieczeństwo są najważniejsze. Jestem przekonany, że organizatorzy nie mogli tego zagwarantować i pozostało im podjąć właściwą decyzję o odwołaniu turnieju - powiedział.
34-latek z Dunblane, starszy brat Andy'ego, ma wątpliwości, czy sezon 2020 zostanie wznowiony. - Nie wiemy, jak rozwinie się pandemia. Jakie będą jej konsekwencje i jak długo zajmie powrót do normalnego funkcjonowania świata. W sierpniu czy we wrześniu w niektórych krajach wciąż mogą obowiązywać ograniczenia, więc nie wszyscy tenisiści będą mogli podróżować - mówił.
Nie będzie turniejów tenisowych bez publiczności. Działacz ATP i WTA: Wątpię, że na to przystaną
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Sportowcy bez planu na najbliższe dni. "Pełen trening nie ma sensu"