Wimbledon to jedyna wielkoszlemowa impreza, która jest ubezpieczona na wypadek działania wirusów. W 2003 roku, po wybuchu epidemii SARS, zdecydowano się rozszerzyć zapisy polisy, której roczna wartość wynosi 1,5 mln funtów. W świetle tego, co zaszło w ostatnim czasie, decyzja organizatorów okazała się strzałem w "10".
Brytyjskie media (na czele z "The Times") poruszyły kwestię polisy jeszcze przed odwołaniem tegorocznego turnieju, co oficjalnie nastąpiło 1 kwietnia. Bez ubezpieczenia straty finansowe mogłyby wynieść około 250 mln funtów. Teraz możliwe jest odzyskanie części kwoty. Mówi się nawet o 100 mln funtów.
- Szczęśliwie posiadamy taką polisę. Ubezpieczyciele, brokerzy i wszyscy zaangażowani w jej zawarcie wykonali świetną robotę. Te pieniądze bardzo nam pomogą. Szczegóły wypłaty ubezpieczenia i dokładną kwotę prawdopodobnie poznamy dopiero za kilka miesięcy - powiedział Richard Lewis, dyrektor zarządzający All England Clubu, organizatora Wimbledonu.
Czytaj także:
Federer zdruzgotany odwołaniem Wimbledonu
Kvitova: Wielka dziura w kalendarzu
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film