Puchar Davisa. Kapitan finalistów z dwoma tenisistami i mroczkami przed oczami

PAP/EPA / EMILIO NARANJO / Na zdjęciu: Frank Dancević
PAP/EPA / EMILIO NARANJO / Na zdjęciu: Frank Dancević

Grając jedynie dwoma tenisistami, Kanadyjczycy pokonali w sześć dni USA, Włochy, Australię i Rosję. Deklarują, że nie celowali w finał.

- Nie ma słów na opisanie tego, co zrobiliśmy - powiedział Denis Shapovalov. - Nikt z nas się tego nie spodziewał. Wiedzieliśmy, że mamy świetny zespół, ale do tego trzeba mieć szczęście. Dojść na ten poziom to było jedno z moich marzeń. To takie niedorzeczne!
  
Drugim zawodnikiem pierwszych finalistów Pucharu Davisa 2019 jest Vasek Pospisil. Tym bardziej finału nie spodziewał się, a przynajmniej tak twierdzi, kapitan Kanady Frank Dancević. - Mam tylko trzy lata doświadczenia w tej roli i już osiągnąłem taki wynik. Szczerze go nie oczekiwałem. Być w finale, to już poważna sprawa - powiedział. Z kadry wypadli mu Milos Raonić i Felix Auger-Aliassime. - Nie poślę na kort kontuzjowanych. Lekarze powiedzieli, że nie nadają się do gry - mówił po awansie.
  
Czytaj także: Gotowi do gry dla kraju nawet po ciemnej stronie Księżyca

Niezależnie od tego, który rywal trafi im się w finale, Dancevic uważa, że Kanadyjczycy są w sytuacji, w której mogą tylko wygrać niezależnie od ostatecznego rozstrzygnięcia. Shapovalov przyznał z kolei: - Jutro (w niedzielę - przyp. red.) mamy po prostu cieszyć się tym, co osiągnęliśmy.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Anna Kiełbasińska bez nominacji na Sportowca Roku. "Przykra sprawa"

Co ciekawe, Shapovalov i Pospisil w tym tygodniu po raz pierwszy grali wspólnie. - Oglądałem Vaska, jak sięgał po tytuł wielkoszlemowy, jak zwyciężał w reprezentacji, i marzyłem, by zagrać z nim kiedyś dla kraju - powiedział Shapovalov.

- Nasza współpraca z Denisem zapewni znakomity układ dla reprezentacji także na kolejne lata. Można wiele powiedzieć o chemii w relacji właśnie w kontekście takich rozgrywek jak te - analizował Pospisil.

Kolejny rzut monetą

Gwoli sprawiedliwości należy podkreślić, że także Rosjanie rozegrali wszystkie mecze w Madrycie tylko dwoma zawodnikami. W pierwszym półfinale punkty singlowe zdobyli Andriej Rublow i Shapovalov. W decydującym deblu i Kanadyjczycy, i Rosjanie ubrani w czerwone koszulki jak dwie pary bliźniaków, a Karen Chaczanow i Shapovalov w białych czapeczkach z daszkiem do tyłu, toczyli grę nerwów.

W takiej grze, jak pokazały ćwierćfinały, najbardziej prawdopodobny jest tie-break trzeciego seta. Doszło do niego po tym, jak w pierwszym secie Kanada szybko wyszła na 3:0, a w drugim odrobiła stratę podania, by je natychmiast ponownie stracić.

- Wczoraj (w piątek z Serbią - przyp. red.) byliśmy górą w takim tie-breaku, dzisiaj nie - skwitował Chaczanow. - Tym razem to nie my wygraliśmy rzut monetą. I może lepiej, że teraz niż wczoraj - dodał Rublow.

Dwóch gemów serwisowych w drugiej partii nie utrzymał Shapovalov. On też podawał na otwarcie tie-breaka, zanim Chaczanow zamknął punkt winnerem, a po dwóch podaniach Rublowa zrobiło się 0-3. Kanada odrabiała straty powoli, objęła prowadzenie po udanych podaniach Shapovolova (5-4), a potem Rublow pomylił się w wymianie z Pospisilem, co dało Kanadzie dwa meczbole (6-4).

- W tym momencie serce biło mi bardzo mocno - przyznał Dancevic. - Zacząłem mieć ciemno przed oczami. To była karuzela emocji. Ale jak potem o tym myślisz, to zostaje tylko niesamowite uczucie. Chłopaki dali z siebie 110 proc., nie bali się w ważnych momentach - komplementował swoich zawodników.

Przy drugim meczbolu Rublow wyrzucił return po zagraniu Pospisila.

- W tie-breaku było oczywiście dramatycznie, ale przez to wyjątkowo. Zrobiliśmy to w niezwykły sposób - powiedział Pospisil. - W tie-breaku nie zastanawiasz się, jaki wynik był przed chwilą, jaki jest teraz, trzeba zbierać punkt po punkcie i dwa razy trafić swoje podanie.

- Mój pierwszy serwis wyglądał bardziej nerwowo niż naprawdę był - komentował Pospisil. - Wszyscy czterej zagraliśmy ten mecz na wysokim poziomie. Przez ostatnie pięć dni pięliśmy się do tego półfinału, także emocjonalnie.

Pospisil to deblowy mistrz Wimbledonu sprzed pięciu lat. Teraz ma szansę na drugi wielki tytuł. - Gram w głównym cyklu od dwunastu lat - mówił po awansie. - Wróciłem na wysoki poziom szybciej niż myślałem i jestem z Kanadą w finale Pucharu Davisa, co daje mi ogromną przyjemność.

Kanadyjski doping

W sobotę Kanada wyrobiła się prawie na czas, by zgodnie z planem na korcie centralnym odegrano hymny Hiszpanii i Wielkiej Brytanii przed drugim półfinałem. Miejscowi kibice byli już gotowi, kumulując się w strefie komercyjnej Caja Mágica w porze poobiedniej.

Wynik półfinału otworzył jednak Rublow, który zdobył komplet czterech punktów singlowych w Madrycie. W sobotę już na początku przełamał Pospisila, którego mimo posłania w sumie 15 asów serwis zawiódł w najważniejszych momentach. W drugim secie Kanadyjczyk potrafił odrobić przełamanie (3:3), by w następnym gemie znów oddać podanie. Rublow zrewanżował się Pospisilowi za porażkę z ubiegłego roku w Miami.

Wynik wyrównał Shapovalov. Sprawił Chaczanowowi (nie grali ze sobą wcześniej) poważne problemy swoim leworęcznym serwisem. Do tego doszła fantazja 20-latka, która kazała Shapovalovowi bić po liniach i biegać do siatki. Choć gromadził niewymuszone błędy i parę razy został przez Chaczanowa minięty, zapewnił swoim rodakom emocje, a wszystkim kawałek efektownego tenisa.

Rosjanin nie może z kolei powiedzieć, że nie miał okazji na uratowanie wyniku, chociażby wtedy, gdy Shapovalov serwował na mecz i szybko zrobiło się 0-40. - Mogłem zrobić więcej - żałował już po deblu. - Andriej spisał się za to dobrze, bo gdyby nie to, to może byśmy nawet nie grali debla. Zrobiliśmy to, na co było nas stać w tym tygodniu - podsumował Chaczanow.

Czytaj także: Łzy za pożegnanie z tenisem Janko Tipsarevicia

Kanadyjczycy mieli istotną przewagę. Byli nią kibice identyfikujący się z klonowym liściem. - Mogę porównać to doświadczenie z poprzednimi występami w Pucharze Davisa - stwierdził Pospisil. Pojedyncze tylko flagi rosyjskie nieśmiało unosiły się gdzieniegdzie na wypełnionych może w jednej trzeciej trybunach Caja Mágica. Doping nasilił się, gdy wszyscy singliści wyszli ponownie na kort do gry podwójnej.

Rosjanie po odpadnięciu nie wyglądali na przybitych, choć nie ukrywają swoich wysokich ambicji. Chaczanow w imieniu drużyny przyznał, że celem było zdobycie trofeum. - Jak nie teraz, to w przyszłym roku, a na pewno w najbliższej przyszłości - powiedział. - Najpierw zawsze musisz wyjść z grupy, żeby marzyć o czymś więcej. Nam się to udało - przyznał. - To moment - komentował Rublow - który zostanie w nas na długo. Postaramy się o więcej takich w przyszłości.

z Madrytu
Krzysztof Straszak

Źródło artykułu: