Po udanych eliminacjach poprzeczka poszła dużo wyżej, ale Urszula Radwańska (WTA 274) miała swoje szanse w pojedynku z 80. rakietą świata. W pierwszym secie starała się grać agresywnie i mądrze konstruowała punkty. Czasem brakowało precyzji i chyba tylko dlatego krakowianka nie wygrała premierowej odsłony.
A miała ku temu spore podstawy. Po przełamaniu w ósmym gemie prowadziła 5:3 i była o dwie piłki od seta. Jednak zmarnowała szansę i Madison Brengle wyrównała na po 5. Po zmianie stron to Amerykanka wypracowała piłkę setową, lecz nie zwieńczyła pierwszej części spotkania. Rozstawiona z "trójką" Amerykanka uczyniła to dopiero w tie breaku, przy drugim setbolu.
Na początku kolejnej odsłony krakowianka szybko straciła serwis i musiała gonić wynik. W siódmym gemie odrobiła stratę przełamania, lecz nie poszła za ciosem. Po wyrównanej walce Brengle zdobyła breaka na 5:3, a następnie wykorzystała pierwszą piłkę meczową. Po 100 minutach zwyciężyła ostatecznie 7:6(4), 6:3 i dzięki temu spotka się w II rundzie ze swoją rodaczką Jamie Loeb (WTA 176).
Zobacz także: Dajana Jastremska jednak zagra w Zielonej Górze. Porozumiała się z krajową federacją
Młodsza z sióstr Radwańskich doskonale zna tenis Brengle. Obie spotykały się ze sobą już w czasach juniorskich. Ula przegrała z Amerykanką w I rundzie US Open 2005, ale była lepsza w finale Wimbledonu 2007. W sezonie 2011 panie zmierzyły się w pierwszej fazie dużych zawodów ITF w Vancouver, gdzie Polka wygrała 6:3, 6:3. Teraz tenisistka z Dover wyrównała rachunki w Midland.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo trafił piłką w fankę. Złamał jej okulary
Oprócz dekoltu Brengle i masy błędów sędziowskich (swoją drogą w wieku emerytalnym, tak jak i ballboye) mecz do zapomnienia.
Ula jak to Ula, przy prowadzeniu masa prezentów (przy 5:3 Czytaj całość