Rozstawiona z trzecim numerem Petra Kvitova przyjechała na Connecticut Open 2018 prosto z Cincinnati, gdzie w sobotę przegrała w półfinale po wyczerpującym boju z Holenderką Kiki Bertens. Mimo dobrego wyniku Czeszka nie wycofała się z rywalizacji w New Haven i przystąpiła do pojedynku z Agnieszką Radwańską, którą pokonała 6:1, 7:6(3).
- Jestem zadowolona, że skończyłam mecz w dwóch setach. Nie chciałam być dłużej na korcie z Agą. Ona świetnie się porusza i przebija mnóstwo piłek, więc mógł to być długi mecz. W drugim secie musiałam walczyć, ponieważ przegrywałam 1:3, ale cierpliwie czekałam na swoje szanse, aby zdobyć przełamanie - powiedziała dwukrotna mistrzyni Wimbledonu.
Kvitova nie chciała przedłużać pojedynku. Krakowiankę zwyciężyła już po raz ósmy na zawodowych kortach (bilans meczów 8-5). - Z czasem jej gra była coraz lepsza. Na szczęście mój serwis prezentował się dobrze. Cieszę się, że odnalazłam swój rytm w końcówce drugiego seta. Miałam kilka łatwiejszych gemów serwisowych, dzięki czemu byłam w stanie zaoszczędzić trochę energii - dodała Czeszka.
Piąta rakieta świata po raz drugi z rzędu rozpoczęła turniej od trudnego pojedynku. - Byłam trochę zaskoczona, że już w I rundzie zmierzę się z Agą. W Cincinnati zaczęłam od meczu z Sereną Williams, więc pomyślałam sobie, że czeka mnie kolejne trudne spotkanie - przyznała utytułowana reprezentantka naszych południowych sąsiadów.
W środę Kvitova powalczy o ćwierćfinał Connecticut Open 2018 z Zariną Dijas. - Ona dobrze porusza się po korcie i posyła płaskie uderzenia. Będę musiała trochę rozruszać ją po korcie. Już raz z nią przegrałam, dlatego wiem, że potrafi być niebezpieczną zawodniczką - powiedziała Czeszka, która przegrała z Kazaszką podczas zawodów rozgrywanych w 2009 roku w Pradze.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Szcześliwy gol Paulinho, spotkanie Sheerana z Ibrahimoviciem
Kazdy bedzie szczesliwy Czytaj całość