Kariera Gillesa Mullera była pełna wzlotów i upadków. Był znakomicie zapowiadającym się juniorem: liderem rankingu ITF, triumfatorem US Open i finalistą Wimbledonu 2001 do lat 18. Pierwszy finał w głównym cyklu osiągnął w sezonie 2004 w Waszyngtonie, lecz przegrał z Lleytem Hewittem. Rok później tytułu w Atlancie pozbawił go Andre Agassi. W 2008 leworęczny Luksemburczyk osiągnął pierwszy ćwierćfinał turnieju wielkoszlemowego - na kortach twardych w US Open.
Potem bywało różnie. Problemy zdrowotne zastopowały karierę Mullera, który jednak nie poddał się i znalazł drogę, by wrócić do pierwszej setki rankingu ATP. Tenisista z powodzeniem startował w challengerach, a następnie przeniósł się do zawodów głównego cyklu, w których osiągnął finały (Den Bosch, Newport 2016). Na pierwszy sukces w tourze przyszło mu poczekać do stycznia 2017 roku, gdy pokonał Daniela Evansa w meczu o tytuł w Sydney. Potem wygrał jeszcze turniej w Den Bosch i osiągnął najwyższą w karierze 21. pozycję w rankingu ATP.
Fani tenisa na pewno zapamiętają jego pojedynek z Rafaelem Nadalem w IV rundzie Wimbledonu 2017. Pokonał wówczas Hiszpana 6:3, 6:4, 3:6, 4:6, 15:13 po czterech godzinach i 48 minutach, dzięki czemu osiągnął drugi w karierze wielkoszlemowy ćwierćfinał. Teraz, w wieku 35 lat, Muller będzie się powoli żegnał z białym sportem. Luksemburczyk jest obecnie 95. singlistą świata i trudno będzie mu utrzymać się w najlepszej "100". Tenisista nie poinformował jeszcze, gdzie zakończy karierę. Pewne jednak jest, że tegoroczny US Open będzie jego ostatnim turniejem Wielkiego Szlema.
ZOBACZ WIDEO Największy sukces 17-letniej Igi Świątek. "Czułam się już gotowa"