- Z zeszłorocznego turnieju sporo się nauczyłam. Byłam bardzo bliska osiągnięcia pierwszego półfinału w Wielkim Szlemie, ale tak się nie stało. Tym razem będzie to nowe wyzwanie. Będę się starała podejść osobno do każdego meczu. To bardzo ważne, ponieważ pojawia się sporo presji. Najważniejsze będzie dla mnie przygotowanie fizyczne. Potem po prostu wyjdę na kort, będę się cieszyła grą i dam z siebie wszystko co najlepsze - powiedziała Elina Switolina.
Ukrainka słabo weszła w tegoroczny sezon na kortach ziemnych. W Stuttgarcie osiągnęła ćwierćfinał, a w Madrycie przegrała już w II rundzie. Prowadzący ją Thierry Ascione i Andrew Bettles nie stawiali tenisistce zbyt wielkich wymagań przed występem w Rzymie. Tymczasem aktualna czwarta rakieta świata spisała się w znakomicie, a w finale rozgromiła liderkę rankingu WTA, Rumunkę Simonę Halep.
Switolina ciepło wypowiada się na temat swojego sztabu. - Nawet jeśli Thierry nie był razem ze mną w Rzymie, to oglądał wszystkie moje mecze. Do tego sporo rozmawialiśmy przez telefon. Ponieważ obrona tytułu była dla mnie wielkim wyzwaniem, odebrał ode mnie w tym tygodniu sporo połączeń. Natomiast jeśli chodzi o Andrew, to dobrze go mieć przy sobie. Nie mogę się już doczekać Rolanda Garrosa, podczas którego znów wszyscy będziemy razem - wyznała reprezentantka naszych wschodnich sąsiadów.
Wielkoszlemowy Roland Garros 2018 rozpocznie się już w niedzielę, 27 maja.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Moda na Ulę Radwańską