W niedzielę Marin Cilić mógł zdobyć drugi tytuł wielkoszlemowy i zostać pierwszym w historii chorwackim mistrzem Australian Open w singlu. Mimo znakomitej postawy w pojedynku z Rogerem Federerem uległ jednak Szwajcarowi 2:6, 7:6(5), 3:6, 6:3, 1:6.
Kilka godzin po porażce Cilić, który w poniedziałek awansował na trzecie miejsce w rankingu ATP (najwyższe w karierze), wsiadł w samolot i udał się w długą podróż do ojczyzny. - Trzecie miejsce w rankingu ATP brzmi bardzo ładnie - powiedział tuż po wylądowaniu.
Chorwat szybko znalazł nowe motywacje. - Chcę awansować na pierwsze miejsce w rankingu i do końca sezonu zdobyć wielkoszlemowy tytuł - zapowiedział, dodając: - Nie wywieram na siebie presji, ale ciężko pracuję i uważam, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy wykonałem duży postęp.
Wizyta mieszkającego w Monte Carlo Cilicia w ojczyźnie nie jest przypadkowa. W weekend wystąpi w barwach reprezentacji swojego kraju w meczu I rundy Grupy Światowej Pucharu Davisa przeciw Kanadzie.
- Zawsze, kiedy mogę grać dla swojego kraju, jestem zaszczycony. Mamy młody i bardzo dobry zespół i w tym roku możemy pokusić się o dobry wynik. Postaram się jak najszybciej wróci do pełnej sprawności i wystąpić w tym meczu. Kanada jest świetnym zespołem, ale musimy ją pokonać - ocenił Cilić.
ZOBACZ WIDEO #dziejsiewsporcie: zjawiskowa partnerka siatkarza z PlusLigi. Zobacz zdjęcia!"
Przegrana boli, ale są jeszcze szlemy do wygrania :))