Adrian Andrzejczuk trafił na Taro Daniela w I rundzie Pekao Szczecin Open. Doświadczony Japończyk był nieco zaskoczony tym, jak grał jego rywal. Ostatecznie zwyciężył 6:2, 6:4.
Polak wiedział jak gra przeciwnik, mógł więc przygotować się do tego meczu. - Cały czas staram się grać agresywnie. Większość zawodników gra z tyłu, a kiedy się na nich "wchodzi", to mają większy problem. Nie udało mi się to do końca. To są trochę większe korty, pierwszy raz gram w tak dużym turnieju. Do tego dochodzi spięcie i nie wszystko wychodzi tak, jak by się tego chciało. Starałem się wypaść jak najlepiej. Jest to kolejne cenne doświadczenie - przyznał polskie tenisista.
Andrzejczuk notowany jest w dziesiątej setce rankingu, a Daniel na początku drugiej. - Absolutnie nie czułem takiej różnicy. Gdybym stoczył więcej pojedynków w takich warunkach, dostał więcej luzu, to mogłoby być inaczej. Nie czułem różnicy między nim a zawodnikiem z czwartej czy piątej setki rankingu. To taki sam tenis, te same schematy. Wszystko jest w moich rękach - podkreślił.
W swoim debiutanckim meczu na korcie centralnym Polak miał wsparcie publiczności, ale stresował się tym występem. - Były nerwy. Na początku cały byłem spięty, a jak jest ręka spięta, to nie można grać tak, jak się chce. Cały czas starałem się znaleźć taki rytm, pobudzić wszystko i z czasem było lepiej. Nie zagrałem jednak na 100 proc. swoich możliwości - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Roger Federer spełnił marzenie 10-letniego kibica
Andrzejczuk w singlu zajmuje 916. miejsce a w deblu jest 417. na świecie. - Dobrze radzę sobie w deblu, przez to mam lepszy wolej niż część tenisistów. Takie wypady na siatkę, agresywna gra, to schematy, które doprowadzają na wyższą pozycję, zwłaszcza do Top 100. Grając z tyłu z zawodnikami, którzy grają tak całe życie, trudno jest wygrać - powiedział Polak.
- Top 700, to mój cel na ten sezon w singlu. Jest on w zasięgu, bo wchodzę teraz na korty twarde, a to moja ulubiona nawierzchnia. Agresywny serwis, gra na siatce, to coś co lubię - zakończył.
Sek w tym, ze trzeba sie tam dostac.