Łukasz Iwanek: Polska nie musi być pustynią na tenisowej mapie (komentarz)

PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski

Sięgając do historii, można mieć nadzieję, że przynajmniej o jednej z mistrzyń juniorskiego Pucharu Federacji 2016 (Iga Świątek, Maja Chwalińska, Stefania Rogozińska-Dzik) w przyszłości usłyszy tenisowy świat.

Wystarczy napisać, że Polska po raz drugi w historii wygrała Puchar Federacji juniorek, z udziałem dziewcząt do lat 16, aby zrozumieć z jak wielkim wydarzeniem mamy do czynienia. W tym roku odbyła się 32. edycja tej imprezy. W 2005 roku w Barcelonie triumf święciły siostry Radwańskie i Maksymiliana Wandel. O ostatniej słuch szybko zaginął, ale Agnieszka to od wielu lat wielka gwiazda kobiecego tenisa (była druga rakieta świata, finalistka Wimbledonu 2012, zwyciężczyni Mistrzostw WTA 2015, zdobywczyni 20 singlowych tytułów w głównym cyklu), a Urszula dotarła do Top 30 rankingu WTA.

W finałowym łączonym turnieju (Puchar Federacji i Puchar Davisa juniorów), jaki odbył się w Budapeszcie w dniach 27 września - 2 października, wzięło udział 16 najlepszych kobiecych drużyn (15 z regionalnych kwalifikacji i Węgry jako gospodarz). 15-letnia Iga Świątek wygrała wszystkie dziewięć pojedynków, w których wystąpiła (pięć w singlu i cztery w deblu). W fazie grupowej pokonała Biancę Andreescu, w półfinale Olesię Pierwuszynę, a w finale Amandę Anisimovą, odpowiednio siódmą, trzecią i czwartą juniorkę rankingu ITF. Świątek znajduje się w nim na 12. miejscu. 14-letnia Maja Chwalińska tydzień w Budapeszcie zakończyła z bilansem pojedynków 6-3 (3-2 w singlu i 3-1 w deblu). Stefania Rogozińska-Dzik dwa razy wystąpiła w grze podwójnej (bilans 1-1). Czy któraś z tych dziewczyn ma szansę na zawodową karierę?

Historia pokazuje, że mistrzynie juniorskiego Pucharu Federacji w zawodowym tenisie radziły sobie z różnym skutkiem. Są wśród nich zawodniczki, które były wiodącymi postaciami kobiecych rozgrywek. Wiele było takich, które w zawodowym tenisie doszły do Top 50 rankingu WTA albo jeszcze wyżej. Jednak takich, które dotarły do czołowej "10" było naprawdę niewiele. Najbardziej znane to singlowe wielkoszlemowe mistrzynie: Amelie Mauresmo, Anastazja Myskina i Flavia Pennetta oraz finalistki: Anke Huber, Jelena Dementiewa, Agnieszka Radwańska, Lucie Safarova i Roberta Vinci. Mistrzynie juniorskiego Pucharu Federacji, które powinni kojarzyć wszyscy sympatycy tenisa, to również Gisela Dulko, Katarina Srebotnik, Barbora Strycova i Michaella Krajicek.

W 1985 roku Czechosłowacja wygrała pierwszą edycję juniorskiego Pucharu Federacji. Ten sukces osiągnęły Jana Pospisilova i Radka Zrubakova, które dotarły odpowiednio do 49. i 22. miejsca w rankingu WTA. Triumf w tych rozgrywkach nie jest jednak gwarancją wielkiej kariery w zawodowym tenisie. Dowodów na to jest całe mnóstwo. W otchłani przeciętności przepadły m.in. Australijka Kirrily Sharpe, Niemki Katharina Duell i Heike Rusch, reprezentantki RPA Jessica Steck i Surina de Beer, Słowenka Petra Rampre, Francuzka Karolina Jagieniak, Holenderka Bibiane Schoofs czy Argentynka Betina Jozami.

ZOBACZ WIDEO: Adam Nawałka: odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo (Źródło: TVP S.A.)

Najbardziej znane tenisistki, które razem wygrały Puchar Federacji juniorek to Rosjanki Anastazja Myskina i Jelena Dementiewa (1997) oraz Włoszki Roberta Vinci i Flavia Pennetta (1998). W gronie triumfatorek tych rozgrywek nie ma największych postaci współczesnego tenisa, czyli sióstr Williams, Marii Szarapowej czy Wiktorii Azarenki. Z odnoszącymi sukcesy juniorkami bywa bardzo różnie i lepiej nie prognozować dla nich świetlanej przyszłości, bo można im tym tylko zaszkodzić. O wielu z nich w ogóle nie słyszymy aż do momentu, gdy pokazują się z coraz lepszej strony w WTA Tour. Często mamy też do czynienia z odwrotną sytuacją, gdy świetne juniorki nie rozwijają skrzydeł i nie potwierdzają wysokiego potencjału, tylko wpadają w szpony przekonania, że stać je na zrobienie szybkiej kariery oraz marketingowej otoczki, jaka towarzyszy zawodowemu tenisowi.

Agnieszka i Urszula Radwańskie, Olga Brózda, Marta Domachowska, Alicja Rosolska, Sandra Zaniewska i Katarzyna Piter. One grały w finale juniorskiego Pucharu Federacji. Sióstr z Krakowa oraz Domachowskiej kibicom na całym świecie przedstawiać nie trzeba. Piter również była w Top 100 rankingu. Z kolei Rosolska w rankingu deblowym dotarła do 38. miejsca. Oprócz Brózdy wszystkie te zawodniczki miały okazję poczuć jak smakuje występ w wielkoszlemowej imprezie. Magdalena Grzybowska, później Marta Domachowska, a następnie siostry z Krakowa wytyczyły szlaki, którymi jak na razie nieśmiało próbują podążać inne polskie tenisistki. Świątek i Chwalińska to nadzieje, że po zakończeniu kariery przez Agnieszkę Radwańską Polska nie musi być pustynią na tenisowej mapie WTA.

Iga Świątek w tegorocznym Rolandzie Garrosie zanotowała wielkoszlemowy debiut i jako kwalifikantka doszła do ćwierćfinału. W deblu dotarła do półfinału Wimbledonu i US Open. Maja Chwalińska na początku roku wygrała dwa turnieje (Szczecin, Hamburg). Historia pokazuje, że te zdolne dziewczyny mogą zawojować świat, ale trzeba też brać pod uwagę opcję, że przepadną w otchłani przeciętności. Triumf w Pucharze Federacji juniorek (to sukces, który powinien być odnotowywany w każdym poważnym portalu i gazecie sportowej) może być bramą do raju, do wielkiej kariery. Młoda, marząca o sławie i chwale dziewczyna musi tylko i aż znaleźć pasujący do niej klucz.

Łukasz Iwanek

Zobacz więcej tekstów Łukasza Iwanka ->

Źródło artykułu: