US Open: męczarnie faworytów. Murray, Wawrinka i Nishikori ze straconymi setami, ale w IV rundzie

PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO
PAP/EPA / JOHN G. MABANGLO

To nie było miłe sobotnie popołudnie dla faworytów US Open 2016. By awansować do IV rundy, Andy Murray i Kei Nishikori potrzebowali czterech partii, a Stan Wawrinka obronił meczbola w pięciosetówce z Danielem Evansem.

Jeżeli ktoś spodziewał się, że to będzie szybki i łatwy mecz dla Andy'ego Murraya, był w ogromnym błędzie. Debiutujący na etapie 1/16 finału turnieju wielkoszlemowego Paolo Lorenzi, który w poprzedniej rundzie rywalizował z Gillesem Simonem niemal przez pięć godzin, okazał się być dla Szkota równorzędnym rywalem. 34-letni rzymianin, póki miał siły, współtworzył fantastyczne widowisko. Jednak Murray pokazał, że nie bez powodu jest wiceliderem rankingu ATP. Przeczekał napór ze strony Włocha i przejął inicjatywę, zwłaszcza w dwóch ostatnich setach dominując na korcie. Ostatecznie rozstawiony z numerem drugim Murray zwyciężył 7:6(4), 5:7, 6:2, 6:3 po 196 minutach zażartej batalii.

- Spodziewałem się trudnego meczu z dużą liczbą długich wymian. Jednak jestem rozczarowanymi ilością błędów, jakie popełniłem. Momentami byłem zbyt niecierpliwy. Szczególnie w dwóch pierwszych setach wiele mnie to kosztowało. Ale, choć nie grałem dobrze, walczyłem, by wygrać, i z tego jestem najbardziej zadowolony - mówił Brytyjczyk, któremu zapisano 11 asów, 60 zagrań kończących, 63 pomyłki własne i siedem przełamań.

W IV rundzie tenisista z Dunblane zagra z Grigorem Dimitrowem, z którym ma bilans 6-3. Dodatkowym smaczkiem tego pojedynku będzie fakt, że nowym trenerem Bułgara jest Daniel Vallverdu, przyjaciel i wieloletni członek sztabu szkoleniowego Murraya. - Grigor to świetny tenisista. Ma znakomite czucie w ręce i doskonale porusza się po korcie. Spodziewam się kolejnego trudnego meczu i, aby wygrać, będę musiał zagrać lepiej niż w sobotę - ocenił mistrz US Open z 2012 roku.

Inny Brytyjczyk, Daniel Evans, był o krok od życiowego sukcesu. W spotkaniu ze Stanem Wawrinką 26-latek z Birmingham prowadził 2-1 w setach i miał meczbola w czwartej odsłonie, lecz nie wykorzystał swojej wielkiej szansy i ostatecznie uległ oznaczonemu "trójką" Szwajcarowi 6:4, 3:6, 7:6(6), 6:7(8), 2:6. W ostatniej partii grę Evansowi utrudniały problemy fizyczne.

- To była niesamowita walka. Mam szczęście, że wygrałem, bo obroniłem meczbola. Sfera mentalna w tym meczu odegrała ważną rolę. Ja koncentrowałem się na sobie i starałem się myśleć pozytywnie. Chciałem grać agresywnie, choć nieco przeszkadzał mi wiatr. Kibice na trybunach stworzyli wspaniałą atmosferę. Dziękuję im za wsparcie - powiedział Wawrinka, który o ćwierćfinał powalczy z Ilją Marczenką.

Seta stracił w sobotę również inny z kandydatów do końcowego triumfu w Nowym Jorku, Kei Nishikori. Finalista tego turnieju sprzed dwóch lat szybko jednak przechylił szalę na swoją korzyść i pokonał zmagającego się z bólem nadgarstka Nicolasa Mahuta 4:6, 6:1, 6:2, 6:2. Poniedziałkowym rywalem Japończyka będzie Ivo Karlović.

US Open, Nowy Jork (USA)
Wielki Szlem, kort twardy, pula nagród w singlu mężczyzn 18,162 mln dolarów
sobota, 3 września

III runda gry pojedynczej:

Andy Murray (Wielka Brytania, 2) - Paolo Lorenzi (Włochy) 7:6(4), 5:7, 6:2, 6:3
Stan Wawrinka (Szwajcaria, 3) - Daniel Evans (Wielka Brytania) 4:6, 6:3, 6:7(6), 7:6(8), 6:2
Kei Nishikori (Japonia, 6) - Nicolas Mahut (Francja) 4:6, 6:1, 6:2, 6:2

Program i wyniki turnieju mężczyzn

ZOBACZ WIDEO: Anna Lewandowska: Chcę popularyzować ideę Olimpiad Specjalnych (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (4)
szakaluch
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Po meczu Murraya z Lorenzim myślałem już, że mnie nic nie zdziwi super spotkanie było, ale najlepszym wczoraj meczem było spotkanie Wawrinka-Evans, dużo zwrotów akcji, Brytyjczyk już miał w cz Czytaj całość
avatar
Muzza
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Świetny mecz zagrał ten Włoch. Murray nie grał źle, mógłbym się przyczepić tylko do serwisu, ale przez pierwsze dwa sety Włoch grał jak natchniony. Można się było spodziewać, że w końcu fizyczn Czytaj całość