Przesłuchanie w sprawie Marii Szarapowej odbyło się w Londynie w dniach 18-19 maja 2016 roku. Jedną z linii obrony rosyjskiej tenisistki był błąd, jakiego dopuścił się jej menedżer, Max Eisenbud, który reprezentuje interesy pięciokrotnej mistrzyni wielkoszlemowej od 1999 roku. Według wyroku ITF to właśnie on nie sprawdził pod koniec 2015 roku, które środki zostały wpisane na listę zakazanych przez Światową Agencję Dopingową (WADA).
Dlaczego tego nie uczynił, skoro należało to do jego obowiązków od 2013 roku, kiedy Szarapowa przestała korzystać z usług zaufanego doktora Anatolija Skalnego? - Każdego roku po kończących zmagania turniejach Masters wyjeżdżałem na wakacje na Karaiby, gdzie w spokoju mogłem przeanalizować wysłane przez ATP i WTA dokumenty odnośnie zasad na kolejny sezon. Byłem wówczas w stanie sprawdzić, czy któryś z moich klientów zażywa środki, które mają zostać zakazane przez WADA - zeznał Eisenbud.
Jak stwierdził menedżer Szarapowej, po zakończeniu sezonu 2015 nie poleciał jednak na Karaiby, ponieważ był w... separacji z żoną. Problemy osobiste uniemożliwiły mu zatem zweryfikowanie listy zakazanych środków i w efekcie kosztowały jego podopieczną dwuletnią dyskwalifikację. Szarapowa już zapowiedziała, że zamierza odwołać się od wyroku ITF do Sportowego Sądu Arbitrażowego w Lozannie.
ZOBACZ WIDEO Andżelika Kerber przywiozła puchar z Australian Open do Puszczykowa (źródło TVP)
{"id":"","title":""}