- Ból poczułem już na początku meczu, w drugim czy trzecim punkcie. Od razu wiedziałem, że to nic dobrego. W siódmym gemie wykonałem ślizg w prawą stronę i wówczas czułem się, jakby ktoś ciął mnie nożem. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nie ma szans, abym kontynuował grę - mówił na konferencji prasowej Jo-Wilfried Tsonga.
Sobotni mecz III rundy Roland Garros 2016 z Ernestsem Gulbisem Francuz poddał przy prowadzeniu 5:2 w pierwszym secie. Schodząc z kortu, miał łzy w oczach. A razem z nim płakała cała tenisowa Francja, bo pod nieobecność Gaela Monfilsa Tsonga był największą nadzieją gospodarzy.
31-latek z Le Mans wyjawił, że z tym urazem zmaga się od kilku tygodni. - Nie zagrałem w Rzymie, bo chciałem być w pełni zdrowy przed Rolandem Garrosem. Gdy tu przyjechałem, nie czułem się dobrze, ale nie chciałem rezygnować z występu w Paryżu. Bardzo chciałem tu wystartować, bo to dla mnie najważniejszy turniej w roku. Mogę wycofać się z każdego innego turnieju, ale nie z Rolanda Garrosa - wyjaśniał.
Tsonga nie wie, ile będzie trwała jego przerwa od tenisa. - Nie wiem, jak poważny jest to uraz. Czy to zerwanie, czy tylko naciągnięcie. Będę wiedział to za kilka dni, gdy wykonam badania.
Pech Tsongi oznacza, że w grach singlowych tegorocznej edycji paryskiego turnieju gospodarzom pozostał już tylko jeden reprezentant, Richard Gasquet, który w niedzielę zagra w IV rundzie z Keiem Nishikorim.
ZOBACZ WIDEO Andżelika Kerber: To najlepszy rok w mojej karierze (źródło TVP)
{"id":"","title":""}