45-letnia Kimiko Date-Krumm może być przykładem dla wszystkich sportowców, nie tylko tenisistek. W 1996 roku Japonka zakończyła karierę u jej szczytu, będąc sklasyfikowana w czołowej "10" rankingu WTA. Równie niespodziewanie zdecydowała się ją wznowić i w 12 lat później znów pojawiła się na światowych kortach.
Mieszkance Tokio udało się powrócić do pierwszej "50" singlistek, a nawet wygrać turniej WTA. Dodatkowo znacznie poprawiła swoje osiągnięcia deblowe z pierwszej kariery, dochodząc po raz pierwszy do półfinału wielkoszlemowego (US Open 2014 u boku Barbory Strycovej). Ostatnie miesiące to jednak coraz rzadsze przebłyski formy Date-Krumm i spadek we wszystkich klasyfikacjach, spowodowany licznymi problemami ze zdrowiem 46-latki.
Pomimo kontuzji lewego kolana zdecydowała się ona na wyjazd do Melbourne i występ w eliminacjach Australian Open. Po porażce w trzech setach z Amandine Hesse Japonka powróciła do kraju, a ból uniemożliwiał jej normalny chód. - Myślałam, że to już koniec, a Australian Open było moim ostatnim turniejem wielkoszlemowym - napisała na swoim blogu Date-Krumm.
Uraz doskwierał Japonce już od zeszłego roku, ale 45-latka chciała za wszelką cenę uniknąć interwencji chirurgicznej. Próbowała nieinwazyjnej terapii połączonej z rehabilitacją, jednak nie przyniosło to skutku, stąd decyzja o poddaniu się operacji.
- Nigdy wcześniej nie byłam operowana, dlatego starałam się tego uniknąć. Niestety, zabieg jest niezbędny, abym znów mogła bez bólu grać w tenisa - wytłumaczyła Date-Krumm, która aktualnie plasuje się na 187. miejscu w rankingu WTA.
Sławomir Szmal: Przybecki czy Dujszebajew? Może obaj...
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
Wielka postać. Jak każda Japoneczka jest bliska memu sercu.