Andy Murray: Trawa wimbledońska jest zdecydowanie zbyt wolna

Andy Murray, który swoim wimbledońskim triumfem w 2013 roku przerwał 77-letnią posuchę w brytyjskim męskim tenisie, przyznał w jednym z wywiadów, że trawa na kortach przy Church Road jest zbyt wolna.

Na przestrzeni lat czas trwania meczu tenisowego znacząco się wydłużył, co stało się problemem nie tylko dla stacji telewizyjnych, ale także dla zawodników. Pomysłów na zatrzymanie tej tendencji było już kilka - od zaliczania serwisów, które zahaczyły o siatkę do rozgrywania pojedynków w Wielkim Szlemie do dwóch, a nie do trzech wygranych setów.

- Korty halowe są zdecydowanie zbyt wolne, z trawiastymi jest podobnie - przyznał bez ogródek Andy Murray, który w The Championships zwyciężył w 2013 roku.

Lata 90. to czas chwały dla zawodników o najszybszym podaniu. W latach 1993-2000 Pete Sampras, jeden z najlepiej serwujących tenisistów w historii zdobył w Londynie siedem tytułów. Smak triumfu poczuł także inny wieżowiec Goran Ivanisević, jednak w 2002 roku w wielkim finale na Korcie Centralnym pojawili się Lleyton Hewitt i David Nalbandian, którym daleko do stylu serw&wolej, jaki prezentowali poprzednicy.

Skąd tak nagła zmiana? W odpowiedzi na krytykę ze strony kibiców, wyraźnie znudzonych pojedynkami opierającymi się tylko na serwisie, organizatorzy wyraźnie zwolnili nawierzchnię. Dało to szansę tym, którzy opierali swoją grę na wymianach z głębi kortu i z linii końcowej.

- Spowolnienie nawierzchni wraz z wprowadzeniem cięższych piłek spowodowało, że pojedynki w ostatnich latach tak znacząco się wydłużyły. Powrót do dawnego stanu rzeczy pozwoliłby zostać przy obecnej punktacji w tenisie, która jest jedną z najlepszych wśród wszystkich sportów - powiedział Murray.

Najlepszym przykładem jak bardzo morderczą dyscypliną stał się tenis, zdaje się być końcowa faza Australian Open 2014, gdzie 4,5-godzinny półfinał Murraya z Novakiem Djokoviciem okazał się tylko preludium do trwającego ponad 6 godzin finału Serba z Rafaelem Nadalem. Jednak jak przyznał Szkot, po żadnych z tych batalii nie było skarg ze strony transmitujących stacji telewizyjnych. - Byli tym wręcz zachwyceni - dodał.

Od przyszłego sezonu w Pucharze Davisa w przypadku remisu 6:6 w V secie nie będzie już gry na przewagi, a tie-break - podobnie jak od wielu lat dzieje się w US Open. Pozostałe turnieje wielkoszlemowe pozostają przy założeniu, że aby wygrać decydującą partię trzeba wygrać w niej o dwa gemy więcej od przeciwnika.

- Można też po prostu skrócić sety - zasugerował Murray. - Można je rozgrywać na przykład do czterech wygranych gemów, czy też tie-break wprowadzić przy stanie 5:5 w danej partii - dodał.

W miniony weekend złoty medalista igrzysk olimpijskich z Londynu, rozgrywanych nomen omen również na Wimbledonie, wziął udział w turnieju pokazowym "Tie Break Tens" w Londynie. Wszystkie pojedynki rozgrywano do momentu aż jeden z graczy zdobył 10 punktów. Oprócz Szkota w Royal Albert Hall zaprezentował się również John McEnroe, który nie ukrywa, że jest zwolennikiem zmian w rozgrywaniu meczów.

- Każdy kto kiedykolwiek słyszał mój komentarz wie, że od dawna namawiam do rozgrywania tie-breaka w piątym secie, co i tak miałoby być minimum poprawek. To świetny i bardzo spektakularny rozstrzygnięcia pojedynku, zwłaszcza tak długiego. Można to śmiało porównać do piłki nożnej, gdzie najwięcej emocji przynoszą rzuty karne - przyznał były lider rankingu ATP i siedmiokrotny triumfator zawodów Wielkiego Szlema.

Źródło artykułu: