W dwóch setach zakończył się niedzielny finał Pekao Szczecin Open pomiędzy Janem-Lennardem Struffem a Artemem Smirnowem. Niemiec wywalczył tym samym drugi tytuł w karierze. - W zeszłym roku sięgnąłem po zwycięstwo w challengerze w Heilbronn, to była moja premierowa wygrana. W ubiegłym tygodniu zdobyłem tytuł w grze podwójnej w Alphen, ale triumf w Szczecinie jest moim największym, to impreza o największej puli nagród - wyjaśnił.
Faworytem niedzielnej potyczki był rozstawiony z numerem 7. Niemiec, jego rywal rozegrał o jedno spotkanie więcej, bowiem przebijał się przez eliminacje, ale w sobotę pauzował, bowiem półfinałowy przeciwnik wycofał się z turnieju. - To był trudny mecz, rywala grał naprawdę bardzo dobrze. To było zupełnie inne spotkanie niż półfinał. Smirnow jest leworęczny, co utrudnia zadanie, a także ma mocne podanie i przy okazji świetny bekhend - komplementował Niemiec.
- Zdecydowanie trudniejszy był mecz finałowy niż wygrana nad Nicolasem Almagro. Nie oczekiwałem, że wygram ten turniej. W momencie, kiedy zobaczyłem drabinkę, to od razu pomyślałem sobie, że będzie ciężko - wspominał.
- Szczecin jest dla mnie szczególnym miejscem i czuję się tu dobrze - zapewnił Struff. Jakie są kolejne plany świeżo upieczonego triumfatora Pekao Szczecin Open? - W kolejnym tygodniu trenuję i przygotowuję się do startów na kortach twardych. Później wystąpię w dwóch challengerach o podobnej puli jak Szczecin, w Orleanie i Mons - przyznał.
- Jeszcze nie wiem, gdzie postawię statuetkę. Muszę porozmawiać na ten temat z dziewczyną i ona zdecyduje. Ewentualnie oddam ją rodzicom - zażartował na koniec.
Z osiągniętego rezultatu zadowolony był także Ukrainiec, który dzięki temu awansuje w okolice 275. miejsca w rankingu ATP. - To nie zmieni moich planów startowych, bo do końca roku i tak chciałem grać challengery. Ważne jest dla mnie to, że będę w głównych drabinkach - wyjaśnił Smirnow. W przyszłym tygodniu otrzyma specjalną przepustkę do Trnavy, gdzie w I rundzie zagra z kwalifikantem.