Dla Jerzego Janowicza był to czwarty start w głównej drabince Wimbledonu. Jego najlepszym rezultatem w tym turnieju jest półfinał z 2013 roku. W dwóch pozostałych występach dochodził do III rund. Marsel İlhan z kolei w The Championships wystąpił po raz trzeci. Do poniedziałku mógł się pochwalić tylko jednym wygranym meczem.
[ad=rectangle]
Pojedynek, który został przeniesiony z kortu 15. na 5., rozpoczął się spokojnie. W premierowym secie obaj tenisiści bez większych problemów wygrywali własne podania i o jego losach decydować musiał tie break. W nim Janowicz objął prowadzenie 3-0, lecz następnie przegrał sześć kolejnych punktów. Polak obronił pierwszego setbola, ale przy drugim Ilhan popisał się udaną akcją i zwieńczył partię otwarcia.
Tenisistą bardziej skłonnym do podejmowania ryzyka w poniedziałkowy wieczór był Ilhan. I zbierał tego owoce. W trzecim gemie drugiej odsłony Turek nie wykorzystał szansy na przełamanie, ale w piątym pomógł mu Janowicz, który przy break poincie przestrzelił forhend.
28-letni Ilhan wyszedł na prowadzenie z przełamaniem w drugiej odsłonie, lecz Janowicz natychmiast stratę, popisując się przepięknym bekhendowym minięciem i uzyskując pierwszego w meczu breaka. Gdy wydawało się, że to tak wyczekiwany przez polskich sympatyków białego tenisa moment zwrotny, łodzianin znów oddał podanie. Tej straty już nie zdołał odrobić i tym samym przegrał kolejną partię.
Najlepszy polski tenisista znalazł się w arcytrudnym położeniu. Aby myśleć o awansie do II rundy, musiał odrobić stratę 0-2 w setach, co w przeszłości zdarzyło się mu dwukrotnie. Do tego potrzebny był spokój, którego Janowicz nie potrafił zachować.
Mimo wyraźne zdenerwowania, Polak w trzeciej partii bardzo pewnie sprawował się przy własnym podaniu. Nie był w stanie jednak dobrać się do serwisu Ilhana, który umiejętnie szachował kierunkami i rotacjami swoich uderzeń.
Jak w premierowej odsłonie, tak i w trzeciej przełamań nie było, więc tenisiści musieli rywalizować w rozgrywce tie breakowej, w której pod presją był Janowicz. 23-latek wytrzymał napięcie w nerwowej końcówce, w przeciwieństwie do swojego rywala -Ilhan przegrał punkt na 4-5, następnie popełnił błąd przy siatce, a przy setbolu dla Janowicza trafił z forhendu w siatkę.
Polak podtrzymał swoje nadzieje na triumf w meczu, jednakże czwartą partię rozpoczął najgorzej, jak tylko można sobie wyobrazić - przegrywając trzy gemy z rzędu, co natychmiast postawiło go pod ścianą. Janowicz musiał gonić, ale niewiele zabrakło, by oddał serwis po raz kolejny. Na szczęście w czwartym gemie utrzymał podanie, wychodząc ze stanu 0-30.
Ilhan imponował spokojem, rozważnie rozgrywał kolejne punkty i nie zwracał uwagi na często kontrowersyjne decyzje arbitrów liniowych, z którymi nie mógł się pogodzić nasz reprezentant. Turek wygrał gema na 4:1, następnie na 5:2 i był o krok od sukcesu.
W ostatnim gemie spotkania Janowicz nawiązał walkę. Miażdżącym forhendem obronił pierwszego meczbola, a przy drugim Ilhan trafił z forhendu w siatkę. Turek jednak nie poddał się presji. Posłał asa, który dał mu trzecią piłkę meczową, a w ostatnim punkcie spotkania popisał się znakomitym forhendem po krosie. Dzięki temu zwyciężył i mógł z uśmiechem pozować do zdjęć z flagą swojego kraju.
W II rundzie Ilhan, dla którego to pierwszy wygrany mecz w turnieju wielkoszlemowym od US Open 2011, zmierzy się z Kevinem Andersonem. Rozstawiony z numerem 14. Afrykaner w poniedziałek wygrał 6:2, 7:5, 3:6, 6:3 z Lucasem Pouille'em.
The Championships, Wimbledon (Wielka Brytania)
Wielki Szlem, kort trawiasty, pula nagród w singlu mężczyzn 10,332 mln funtów
poniedziałek, 29 czerwca
I runda gry pojedynczej:
Marsel Ilhan (Turcja) - Jerzy Janowicz (Polska) 7:6(4), 6:4, 6:7(4), 6:3
Choć gra była w tym roku na Wimbledonie krótka...
Zdania nie zmieniam - chłopak ma talent, może łapać się do pierwszej "30". Jedna Czytaj całość