Becker jak Lendl czy Wilander? Eksmistrz w roli trenera

Tenisowy świat nie kryje zaskoczenia decyzją Novaka Djokovicia, którego nowym trenerem został Boris Becker. Historia pokazuje, że byli mistrzowie wielkoszlemowi nie radzą sobie jako szkoleniowcy.

- Jestem naprawdę podekscytowany możliwością pracy z Borisem. To prawdziwa legenda, ktoś, kto ma ogromną wiedzę o tenisie, a jego doświadczenie pozwoli mi wygrać kolejne wielkoszlemowe trofea oraz inne turnieje. Boris jest wspaniałą osobą i jestem przekonany, że uzupełni nasz sztab w najlepszy możliwy sposób - stwierdził Novak Djoković, ogłaszając, że jego nowym trenerem zostanie Boris Becker.

Cały tenisowy świat natychmiast zalała fala opinii. Decyzję Serba, od wielu lat współpracującego z Marianem Vajdą, który doprowadził go do wielkich sukcesów, szeroko komentowali kibice, dziennikarze, trenerzy, ale i wszystkie inne osoby związane z tenisem. Przeważają głosy pozytywne, twierdzące, że kooperacja Djokovicia z Beckerem będzie pasmem sukcesów.

Niemiec, jeden z najwybitniejszych tenisistów lat 80. i 90. XX wieku, sześciokrotny mistrz wielkoszlemowy (trzy raz wygrał Wimbledon, dwa razy Australian Open i raz US Open), łącznie triumfator 49 turniejów rangi ATP, były numer jeden rankingu i dwukrotny zdobywca Pucharu Davisa z reprezentacją RFN, zakończył karierę w 1999 roku. Od tego czasu błyszczał w mediach głównie z powodu kolejnych romansów oraz obecności na pokazach i imprezach. Becker uwielbia bywać w blasku fleszy, chwalić się znajomościami z celebrytami, ale ciągle śledził to, co dzieje się w tenisie. Pracował jako komentator i ekspert stacji BBC w czasie Wimbledonu i Finałów ATP World Tour, a jego opinie, z racji wiedzy i doświadczenia, były bardzo cenione. Jednak w swojej ojczyźnie Bum-Bum, jak zwany był w trakcie kariery, nie jest zbyt szanowaną osobą i teorie przez niego lansowane są głównie wyśmiewane i wyszydzane.

Współpraca z Djokoviciem będzie dla Beckera pierwszą pracą w roli trenera. Ujawniono już zasady tego projektu. Niemiec będzie tzw. head coachem, a więc głównym szkoleniowcem i będzie obecny przy swoim podopiecznym w czasie wszystkich Wielkich Szlemów oraz turniejów w Miami, Monte Carlo, Rzymie, Cincinnati, Szanghaju, Paryżu i, jeżeli Djoković uzyska kwalifikację, w londyńskim Masters. Natomiast Vajda będzie towarzyszył wiceliderowi rankingu tylko w Indian Wells, Madrycie, Toronto i Pekinie.

Natychmiast po nominacji odezwały się głosy kwestionujące zasadność wyboru Djokovicia, ale o wiele więcej było tych pozytywnych, podających za przykład współpracę Andy'ego Murraya z Ivanem Lendlem, która doprowadziła Szkota do wielkich wyników, z wimbledońskim triumfem włącznie. - Nie mam żadnych obaw, Boris na pewno sobie poradzi - twierdzi były kolega z kortów Beckera, Nicolas Kiefer, niegdyś szósta rakieta globu, półfinalista wielkoszlemowy i wicemistrz olimpijski z Aten. - Boris ma doświadczenie, z którego Djoković na pewno skorzysta. To miłe, że Boris chce być tak blisko wielkiego tenisa i największych zawodników - dodaje.

Niki Pilić, jeden z czołowych jugosłowiańskich tenisistów lat powojennych, założyciel słynnej akademii tenisowej w Monachium, w której szlify zbierali Ernests Gulbis, Michael Stich, czy właśnie Djoković, jest zaskoczony wyborem swojego wychowanka. - To będzie starcie dwóch mocnych osobowości, dwóch mocnych charakterów, to pewne. Musimy poczekać, co z tego wyniknie - mówi, dodając, że ta współpraca może im wyjść na dobre: - Na pewno Becker może udzielić Djokoviciowi wielu dobrych rad, w końcu był numerem jeden. Prawdę mówiąc, jest to dla mnie niespodzianka, ale może to wyjść na dobre - zaznacza.

Tenis na SportoweFakty.pl - polub i komentuj nasz profil na Facebooku. Jesteś fanem białego sportu? Kliknij i obserwuj nas także na Twitterze!

- To szczególny moment - powiedział Bogdan Obradović, kapitan reprezentacji Serbii w Pucharze Davisie, której Djoković jest liderem. - To może być pozytywne dla Novaka, bo Becker jest zmotywowany do osiągnięcia czegoś w tej dziedzinie, która jest w pewnym sensie dla niego obca, bo wcześniej nie pracował jako trener - mówi.

Doświadczenia trenerskiego Becker nie ma za grosz. Pewne jest jedynie, że jego stała obecność w Tourze doda kolorytu całym rozgrywkom, przesiąkniętym do cna polityczną poprawnością i kurtuazją. - Boris to zawsze jedna wielka niespodzianka. Z nim nigdy nic nie wiadomo - zauważa Kiefer.

Historia tenisa zna kilka przypadków, gdy mistrzowie wielkoszlemowi sprzed lat podejmują się funkcji szkoleniowca. I warto zauważyć, że w większości takie kooperacje nie były udane i szybko kończyły się fiaskiem. Pod wodzą Matsa Wilandera 21-letni wówczas Safin miał zdobywać szczyty, a obaj panowie przepracowali ze sobą ledwie rok niemal bez wartościowych wyników. Szwed starał się pomóc również Paulowi-Henriemu Mathieu, lecz i to zakończyło się niepowodzeniem. Jimmy Connors miał znaleźć Roddickowi receptę na Federera. Cel nie został osiągnięty i pożegnał się ze stanowiskiem po dwóch latach. Jedynie Tony Roche, prowadzący Federera w okresie jego największej dominacji, wypisuje się z grona mistrzów wielkoszlemowych, którzy nie sprawdzili się w roli trenerów.

Mimo wielu negatywnych przykładów z przeszłości, tenisiści coraz częściej decydują się na pracę z eksmistrzami wielkoszlemowymi. Sergi Bruguera w listopadzie przejął pieczę nad karierą Gasqueta. Čilić pragnie odbudować swoją pozycję przy Goranie Ivaniseviciu. Michael Chang dołączył jako konsultant do sztabu Nishikoriego. Petr Korda niedługo rozpocznie 13 rok pracy z Štěpánkiem. A Stefan Edberg przymierza się do roli opiekuna Federera.

Czy Becker ma szanse stać się dla Djokovicia tym, kim dla Murraya stał się Lendl? Amerykanin czeskiego pochodzenia przejmując Szkota, także nie miał doświadczenia trenerskiego. Lendl nie nauczył Murraya grać w tenisa. Dał mu za to nowe spojrzenie, odblokował go mentalnie. Pomógł mu poradzić sobie z presją, której jest poddawany na Wyspach Brytyjskich, wszakże sam swój pierwszy z ośmiu triumfów wielkoszlemowych odniósł po czterech wcześniejszych porażkach w finale, co skwapliwie podkreślały po zwycięstwie Murraya w Wimbledonie brytyjskie media. Murray zbudował z Lendlem przyjacielskie relacje. To nie jest tylko układ trener-zawodnik. - Przyjaciel i zarazem doradca - opisuje swojego szkoleniowca szkocki tenisista.

Odnoszenie się do relacji Murraya z Lendlem jest częstą odpowiedzią na pytanie, czy współpraca Djokovicia z Beckerem ma sens. - Boris nie zmieni podstaw tenisa Djokovicia, nie będzie uczył go od nowa, ale na pewno zauważy kilka rzeczy, które są do poprawy. Novak o tym wie, on chce się rozwijać, dlatego podjął tę decyzję. Boris będzie najbardziej pomocny dla niego w czasie najważniejszych turniejów, przed najtrudniejszymi meczami, bo to zna doskonale ze swojej przeszłości - ocenia Nicolas Kiefer. Podobnie sądzi Bogdan Obradović: - To bardzo dobrze połączenie według mnie. Z ciekawością będzie się przyglądał, jak to się będzie rozwijać. To ogromne wyzwanie dla Novaka.

Sam Novak Djoković jest podekscytowany wizją pracy z Beckerem i ma wielkie cele odnośnie 2014 roku. Serb zapowiada, że chce wrócić na pierwsze miejsce w rankingu i wygrać Rolanda Garrosa, a Becker ma mu pomóc, by to co sobie założył, zostało zrealizowane. Plany Serb ma ambitne, a ruch, który wykonał, więc zatrudnienie Beckera jako głównego trenera, jest bardzo ryzykowny.

Czas pokaże, czy Niemiec przestanie kojarzyć się już tylko z niesamowitymi paradami, które wykonywał przy siatce, trzykrotnie sięgając po wimbledoński puchar, a czy stanie się także wybitnym szkoleniowcem.

Becker podąży śladem Lendla? A może będzie jak Wilander bądź Connors, którzy swej trenerskiej przygody miło nie wspominają? To z pewnością jedno z najważniejszych pytań stawianych przez wszystkich sympatyków białego sportu na 2014 rok.

Źródło artykułu: