AO: Novak Djoković królem Melbourne! Historyczny trzeci z rzędu tytuł Serba

Novak Djoković pokonał w finale Australian Open Andy'ego Murraya 6:7(2), 7:6(3), 6:3, 6:2. Dla Serba to trzeci z rzędu triumf w Melbourne, czym na stałe zapisał się w historii tego turnieju.

Przed rozpoczęciem finału Australian Open 2013 zarówno Novak Djoković jak i Andy Murray walczyli o to, aby na stałe zapisać się w historii tenisa. Serb stanął przed szansą na trzeci z rzędu triumf w Melbourne, co w Erze Otwartej nie udało się dotychczas żadnemu tenisiście, zaś Szkot mógł zostać pierwszym zawodnikiem, który po wygraniu swojego premierowego tytułu wielkoszlemowego, zwycięży w kolejnej lewie Wielkiego Szlema.

W meczu o wejście do annałów białego sportu lepszy okazał się Djoković, wygrywając po 240 minutach walki 6:7(2), 7:6(3), 6:3, 6:2. Zdobywając tym samym trzeci z rzędu, a czwarty w karierze tytuł w Melbourne, a także powiększając liczbę swoich tytułów w Wielkim Szlemie do sześciu. Dla Murraya był to już trzeci przegrany finał w Melbourne Park, ale w porównaniu z poprzednimi zaliczył postęp, bowiem ugrał seta.

Spotkanie od początku było bardzo wyrównane, obaj tenisiści grali rozważnie, skupiając się na wygrywaniu własnych podań, a w wymianach nie dążyli do wygrania punktu, tylko polowali na błąd rywala. Pierwszą próbą dla szkockiego tenisisty był szósty gem, w którym obronił aż cztery piłki na przełamanie. W następnym gemie doszło do niezwykłej wymiany: będący w obronie Djoković poślizgnął się przy próbie startu do forhendu Murraya, widząc, że nie zdoła dobiec do piłki wykonał rzut a'la Boris Becker i ku zdumieniu wszystkich przebił piłkę na drugą stronę siatki, a następnie wygrał punkt! Owacji na cześć Serba nie było końca. W kolejnych minutach tego meczu, wciąż to serwis odgrywał główną rolę, tak więc obaj gracze dobrnęli do tie breaka. Decydująca rozgrywka nie potoczyła się po myśli obrońcy tytułu, który popełniał w niej straszne błędy, szczególnie ze strony forhendowej. Szkot robił co do niego należało, dobrze serwował, a w wymianach wyczekiwał na pomyłki przeciwnika, które sypały się lawinowo. Ostatecznie, po ponad godzinie gry, set otwarcia został zapisany na konto turniejowej "trójki".

Początek drugiej partii to niejako kontynuacja poprzedniej. Murray grał pewnie i spokojnie, zaś belgradczyk popełniał niewytłumaczalne błędy. W drugim gemie zrobiło się 0-40 przy podaniu lidera rankingu ATP, lecz ten wtedy maksymalnie się zmobilizował i wyszedł z opresji w dobrym stylu oddalając break pointy i broniąc się przed stratą podania. Wraz z okresem trwania tej odsłony zauważalny był fakt poprawy gry serbskiego tenisisty, który zaczął być spokojniejszy, dokładniejszy, a co najważniejsze ograniczył liczbę błędów własnych. Kumulacją dobrej postawy był tie break, którego 25-latek z Belgradu rozegrał perfekcyjnie, tracąc zaledwie trzy punkty i doprowadzając do wyrównania w setach.

Przed rozpoczęciem trzeciej odsłony, Brytyjczyk poprosił o interwencję medyczną. Jak się okazało prawa stopa tenisisty była cała w pęcherzach i obtarciach, co niewątpliwie powodowało dyskomfort w poruszeniu się. Ta partia, tak jak dwie poprzednie, zaczęła się bardzo spokojnie. Jeden i jak drugi za wszelką cenę nie dali się przełamać, natomiast w wymianach w związku z problemem z bieganiem, jakie towarzyszyły Murrayowi, unaoczniała się przewaga Serba. W ósmym gemie tego seta Djoković wywalczył sobie trzy piłki na przełamanie. Pierwszą i drugą szkocki zawodnik obronił, ale przy trzeciej posłał forhend w aut. Premierowe przełamanie tego meczu po rozegraniu aż 34. gemów stało się faktem. Popularny Nole wypracowanej z trudem przewagi nie roztrwonił i zakończył partię wygrywając własne podanie bez straty punktu.

Czwarty set był popisem jednego aktora. Djoković przejął inicjatywę na placu gry, z żelazną konsekwencją zmuszał swojego szkockiego rywala do rozgrywanie długich wymian. Murray walczył, lecz z każdą akcją na jego twarzy pojawiał się grymas bólu. Gdy w gemie numer trzy Serb przełamał serwis Szkota, jasne stało się, że tego meczu przegrać już nie może. W gemie numer pięć znów zanotował breaka, a po chwili wyszedł na prowadzenie 5:1. W boksie serbskiego tenisisty, a także na trybunach wśród jego fanów zapanował nastrój euforii, wszyscy zaczęli świętowanie trzeciego z rzędu tytułu uzyskanego na kortach Melbourne Park. Po kilku minutach do zabawy mógł się przyłączyć sam tenisista kończąc zwycięsko 43., a zarazem ostatniego gema tego finału.

Zwycięzca udał się w kierunku swoich najbliższych celebrować historyczne trzecie z rzędu, a czwarte w karierze zwycięstwo w Australian Open, zaś rozczarowany Murray usiadł na krzesełku i wpatrzony w dal rozmyślał nad niekorzystnym dla siebie przebiegiem tego starcia.

Podczas ceremonii nagradzania finalistów, zgodnie ze zwyczajem, jak pierwszy pamiątkową paterę otrzymał przegrany - Gratuluję Novakovi wspaniałego rekordu, to co zrobił jest niesamowite, gratulacje należą się także jego teamowi. Dziękuję moim współpracownikom, wiem, że zrobiliście wszystko co najlepsze, aby dobrze mnie przygotować. Dziękuję fanom, którzy zawsze tworzą tu fantastyczną atmosferę. Na koniec chciałem pogratulować dyrektorowi turnieju, który wykonuje wielką pracę, aby ta imprezy była taka wspaniała. Do zobaczenia w przyszłym roku - powiedział Murray, hamując napływające mu do oczu łzy.

Następnie płomienne przemówienie wygłosił Djoković - Gratulacje Andy, dziękuję za miłe słowa, w ciągu ostatnich dwóch lat rozegraliśmy ze sobą wiele wspaniałych spotkań i myślę, że to nie koniec. Nie mogę opisać jak teraz jestem szczęśliwy, to niesamowite uczucie móc wygrać mój ulubiony turniej wielkoszlemowy po raz czwarty. Uwielbiam tu występować, kocham ten kort, uwielbiam was - kibiców, którzy stwarzacie tu tak fenomenalną atmosferę. Podziękowania należą się także sponsorom, sędziom, chłopcom do podawania piłek i wszystkim ludziom, dzięki którym ten turniej jest taki cudowny. Na zakończenie chciałem podziękować mojemu teamowi, zasługujecie na to trofeum - mówił Djoković, który wygrywając trofeum Normana Brokesa po raz czwarty w karierze zrównał się na liście wszech czasów z Andre Agassim i Rogerem Federerem.

Australian Open, Melbourne (Australia)
Wielki Szlem, kort twardy (Plexicushion), pula nagród 30 mln dolarów
niedziela, 27 stycznia

finał gry pojedynczej mężczyzn
:

Novak Djoković (Serbia, 1) - Andy Murray (Wielka Brytania, 3) 6:7(2), 7:6(3), 6:3, 6:2

Program i wyniki turnieju mężczyzn

Polub i komentuj profil działu tenis na Facebooku, czytaj nas także na Twitterze!

Komentarze (32)
gregu
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Następnie płonne przemówienie wygłosił Djoković -"
Redaktorze , chyba "płomienne" ? 
Armandoł
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jaka nuda. Baby już bardziej emocjonująco grają. 
avatar
sandokan
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Nudy. 
Szymonn
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dla mnie ten mecz był nieco nudny. Oczywiście nie można odmówić wspaniałej gry serwisowej obu zawodników przez większość meczu jednak sam mecz nie obfitował w jakieś spektakularne wymiany i zag Czytaj całość
welje
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mecz nie porywał, a wygrał lepszy i tyle. W ogóle tegoroczne Australian Open do najlepszych nie należało, ciekawych meczy nie wiele, no i finały rozczarowujące, bo ani u pań ani u panów mecz ni Czytaj całość