Li Na o sobie

Chińska tenisistka Li Na gra w tym sezonie w kratkę. Sezon rozpoczęła od mocnego uderzenia - zwyciężyła w turnieju WTA w Gold Coast, ale później było już tylko gorzej. Teraz rodacy oczekują dobrego występu podczas Igrzysk Olimpijskich. Ale zanim nastąpi czas zmagań o medale w Pekinie chińska zawodniczka znalazła czas, by odpowiedzieć na kilka pytań oficjalnej strony WTA, niekoniecznie związanych z tenisem.

W tym artykule dowiesz się o:

Ludzie, których podziwiasz...

- Andre Agassi. Widziałam go jak grał - na korcie był wolny. U nas w Chinach dostajesz jasne instrukcje jak masz grać. Nie masz jakiejkolwiek swobody. Ja nie miałam szansy wyboru swojej drogi tenisowej. Gdy zobaczyłam Andre to pomyślałam: wow, on jest niesamowicie wyluzowany, nieskrępowany w swojej grze.

Najlepsza rzecz w byciu zawodową tenisistką...

- Zawodowy tenis jest bardzo ciekawy. Co tydzień grasz w nowym turnieju, odwiedzasz nowe miasta, poznajesz nowych ludzi.

Wydawanie pieniędzy...

- Gdy uznam, że miałam dobry tydzień, to kupuje sobie torebkę od Louisa Vuittona (francuski projektant mody - przyp. red.). Kocham je.

Najlepszy otrzymany sms...

- Do niedawna były to smsy od mojego męża. Ale teraz on podróżuje ze mną, więc najmilsze są smsy od mamy. Nie mam zbyt wiele wolnego czasu, aby odwiedzić rodzinne strony i spotkać się z mamą. Jestem jedynaczką, toteż ona bardzo się martwi o mnie. Dlatego, gdy tylko jestem w nowym miejscu, to otrzymuję wiadomości z zapytaniem, która jest teraz godzina, co robię dziś, a co mam zamiar robić jutro, czy też po prostu zapytanie o moje samopoczucie.

Komentarze (0)