30-letni Hewitt przystąpił do rywalizacji na kortach twardych w Atlancie z bilansem gier: 8-7. Australijczyk, ex lider światowego rankingu i triumfator 28 turniejów głównego cyklu, na skutek kontuzji stopy znacznie osunął się w światowym rankingu. Po raz ostatni sklasyfikowany był tak nisko w marcu 1998 roku, dlatego też tenisista z antypodów liczy na dobre występy podczas US Open Series.
Hewitt zmierzył się we wtorek z młodszym od siebie o pięć lat Simmondsem, dla którego był to pierwszy występ w zawodach wyższej rangi od US Open 2006. Amerykanin do głównej drabinki singla dostał się poprzez kwalifikacje, lecz w pojedynku I rundy musiał uznać wyższość utytułowanego Australijczyka. W przeciągu godziny i 33 minut gry Hewitt trzykrotnie przełamał serwis rywala, a przy własnym premierowym podaniu wygrał aż 25 z 28 wszystkich rozegranych punktów.
Utytułowany Hewitt o swój czwarty w sezonie ćwierćfinał powalczy w czwartek z Rajeevem Ramem (ATP 272). Grający serwis i wolej Amerykanin pokonał 6:4, 6:4 rozstawionego z numerem piątym Grigora Dimitrowa (ATP 59). Utalentowany Bułgar dwukrotnie we wtorek stracił serwis i nie był w stanie wypracować choćby jednego break pointa przy podaniu starszego od siebie o siedem lat rywala. Los Dimitrowa podzielił również oznaczony "szóstką" Igor Kunicyn (ATP 61), który nie znalazł sposobu na ogranie kwalifikanta Marinko Matoševicia (ATP 169).
Udany powrót do cyklu ATP World Tour zaliczył we wtorek 28-letni Ginepri. Amerykanin, ex 15. rakieta świata, kontuzji ręki doznał we wrześniu minionego roku podczas jazdy na rowerze w górach zlokalizowanych w pobliżu własnej rezydencji. Ginepri posłał na drugą stronę kortu dziewięć asów i wykorzystał 4 z 14 wypracowanych break pointów w pojedynku z Haasem. 33-letni Niemiec wciąż nie potrafi odnaleźć swojej dawnej dyspozycji, a jego bilans gier w obecnym sezonie pogorszył się na 1-5.