Andy Murray, 24 lata, urodził się w Dunblane w Szkocji (foto EPA)
24-letni Murray powtórzył na kortach Queen's Clubu sukces sprzed dwóch lat i wywalczył swoje 17. trofeum w zawodowej karierze. Szkot został ósmym zawodnikiem w Erze Otwartej, który triumfował w Londynie co najmniej dwukrotnie. W poniedziałek poprawił na 5-2 bilans bezpośrednich gier ze starszym od siebie o dwa lata Tsongą, piątym Francuzem od 1968 roku w finale zawodów w brytyjskiej stolicy. Tenisiści z kraju nad Sekwaną nie mają szczęścia do tej londyńskiej imprezy, bowiem od 121 lat żaden z nich nie był w stanie wywalczyć końcowego zwycięstwa.
- Od samego początku serwował bardzo dobrze. Często zmieniał kierunek swojego podania i świetnie spisywał się przy siatce - chwalił Tsongę po poniedziałkowym finale Murray. Francuz rzeczywiście sprawił reprezentantowi gospodarzy sporo problemów. Grał niezwykle agresywnie i wielokrotnie rzucał się na murawę kortów w Queen's. Wywalczył jedyne przełamanie premierowej odsłony w szóstym gemie i wiele wskazywało na to, że przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść także w drugiej partii.
Kluczowy dla losów meczu okazał się tie break drugiego seta. Murray wreszcie zagrał na miarę swoich możliwości i od stanu 2-2 wygrał pięć kolejnych piłek. Natomiast w trzeciej odsłonie Tsonga od samego początku sprawiał wrażenie przybitego niepowodzeniami z poprzedniej partii. Grający na coraz większym luzie Szkot (popisał się przy siatce wspaniałym wolejem zagranym między nogami) zdobył w końcu przy dziesiątej okazji cennego breaka i tracąc w tej części meczu zaledwie cztery punkty przy własnym serwisie, rozstrzygnął ostatecznie kwestię mistrzowskiego tytułu.